Świat rozwija się za chińskie pieniądze

- Tak jak obecny kryzys jest globalny, tak i ożywienie będzie globalne - mówi Justin Lin, główny ekonomista Banku Światowego

Publikacja: 15.06.2009 01:38

Świat rozwija się za chińskie pieniądze

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]"Rz":[/b] Codziennie słyszymy o kolejnych dowodach ożywienia gospodarczego w Chinach. Czy sądzi pan, że chińska gospodarka rzeczywiście weszła na drogę szybkiego wzrostu?

[b]Justin Lin:[/b] Przyjście ożywienia bardzo ułatwiło to, że rząd już w październiku 2008 r. uruchomił pakiet ratunkowy. Przy tym posunięcie to było bardzo agresywne, bo pakiet miał wartość 685 mld dol., ok. 16 proc. PKB z 2007 r. Te pieniądze miały zostać wydane w ciągu dwóch lat, ale zostały wykorzystane o wiele szybciej. Chiński rząd znany jest też z tego, że jak mówi, że coś zrobi, robi to natychmiast. Wskutek tego już w I kwartale tego roku wzrost inwestycji wyniósł 23 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Dlatego też w tym roku Chiny osiągną wzrost na poziomie 7 – 8 proc. i będzie on najwyższy na świecie.

[b]Ale z drugiej strony 20 mln ludzi straciło pracę. Jakiego tempa wzrostu potrzebują Chiny, aby rynek pracy mógł wchłonąć ich z powrotem?[/b]

Te 7 – 8 proc. nie wystarczy. PKB na głowę mieszkańca to tylko 3 tys. dol. I doszliśmy do tego dzięki dziesięcioletniemu okresowi wzrostu na poziomie 8 – 10 proc. Stąd spadek tempa do 7 – 8 proc. powoduje wzrost bezrobocia, zwłaszcza wśród ludzi młodych i migrujących ze wsi. Tyle że Chińczycy potrafią zmienić to, co jest dla nas złe, na to, co dobre. Rząd wykorzystał wzrost bezrobocia, aby bezrobotnym umożliwić szkolenia i podniesienia kwalifikacji. Każdy, kto stracił pracę, mógł skorzystać z rządowych voucherów, którymi można było płacić za kursy i szkolenia. Dzięki temu doszło do masowego wzrostu kwalifikacji pracowników.

[b]Jak to się stało, że tak bardzo ucierpiał eksport? Przecież Chińczycy produkują najczęściej towary tanie, a te podczas kryzysu łatwiej jest sprzedać.[/b]

To prawda, naszą specjalnością nie są towary wyprodukowane przy wykorzystaniu najbardziej rozwiniętych technologii. Ale w ciągu ostatnich dziesięciu lat doszło do zmiany profilu produkcji. Chińskie firmy starają się go zmieniać właśnie w kierunku dóbr bardziej wypracowanych, a przez to droższych. Dziś eksport odzieży praktycznie nie ucierpiał, ale drastycznie zmniejszył się w przypadku towarów droższych, i dlatego widać duży spadek wartości eksportu, a nie jego wielkości. Przy tym nasze największe rynki to Stany Zjednoczone i Unia Europejska, a to kraje, w których kryzys miał wyjątkowo ostrą formę, wiele ludzi straciło pracę, spadł więc popyt.

[b]Z tego, co pan mówi, wynika, że wzrosną kwalifikacje pracowników, firmy przestawią się na produkcję bardziej skomplikowanych i droższych, lepszych jakościowo towarów. Czy to oznacza, że Chiny wyjdą z tego kryzysu silniejsze?[/b]

Tak będzie, bo dodatkowo znaczna część pakietu stymulacyjnego została przeznaczona na infrastrukturę wspierającą oszczędzanie energii. Wzrost w przyszłości będzie zdecydowanie szybszy. Podczas azjatyckiego kryzysu finansowego w latach 1997 – 1998 także wzrosło bezrobocie. Wtedy rząd uruchomił pakiet stymulacyjny, wzrosły także inwestycje i zwiększyła się liczba miejsc pracy. Takie podejście pozwoliło w utrzymaniu wzrostu gospodarczego w latach 1997 – 2002 na poziomie 7 – 8 proc. Od tego czasu średni roczny wzrost wyniósł 9,6 proc., chociaż ekonomiści rokrocznie mówili nam, że takie tempo rozwoju jest nie do utrzymania. Wtedy, tak jak i teraz, pieniądze zostały przeznaczone na likwidację przeszkód w rozwoju. W 1998 roku mieliśmy 4,7 tys. km autostrad. W ciągu pięciu kolejnych lat ich długość wzrosła pięciokrotnie. Zbudowaliśmy nowoczesne lotniska, rozwinęła się telekomunikacja. Dlatego myślę, że i tym razem Chiny dokonają cywilizacyjnego skoku.

[b]Zawsze podczas kryzysów słyszymy: juan jest zbyt tani. Dziś niektórzy ekonomiści uważają, że wobec dolara juan jest niedowartościowany aż o 40 proc. Jaka pana zdaniem jest realna wartość juana?[/b]

Tu nie chodzi o różnice kursowe, ale systemowe. W Chinach zawsze mieliśmy sytuację nadmiernej podaży i niewystarczającego popytu. W Stanach Zjednoczonych była nadmierna konsumpcja przy niewystarczającym poziomie oszczędności. Jeśli juan się wzmocni, spadnie eksport, pojawi się nadmierna podaż, zwiększy się bezrobocie. Dlatego nasz wzrost musi być sterowany w kierunku pobudzenia popytu wewnętrznego, ale z jednoczesnymi inwestycjami w produkcję eksportową. Szybka rewaloryzacja juana załamałaby korzystne tendencje.

[b]Rok temu został pan głównym ekonomistą Banku Światowego. Chińczycy kupili Rovera i Hummera, zainwestowali w złoża surowców w Afryce, wydali 20 mld dol. na zabezpieczenie dostaw ropy z Chin i Rosji, teraz walczą o Rio Tinto. Są drugim po Japonii nabywcą amerykańskich obligacji rządowych. Czy to początek wielkiej chińskiej ekspansji na świecie?[/b]

Wybór Chińczyka na tak wysokie stanowisko to dowód uznania dla rosnącego znaczenia chińskiej gospodarki. Reszta to dowody, że władze nie myślą tylko o dniu dzisiejszym. Chiny są ubogie, jeśli chodzi o surowce naturalne. A tak szybki wzrost, jakiego jesteśmy świadkami, wymaga ich ogromnych ilości. I dobrym rozwiązaniem biznesowym jest właśnie kupowanie złóż, a nie samych surowców. Kontrakty z Brazylijczykami i Rosjanami na dostawy ropy były korzystne dla obydwóch stron. Więc za chińskie pieniądze rozwijamy się nie tylko my, ale i świat. Nie tylko będziemy eksportować tanie towary coraz wyższej jakości, ale i importować z krajów rozwiniętych kapitałochłonne rozwinięte technologie.

[b]A czego dzisiaj brakuje Chinom, aby pociągnęły do wzrostu całą gospodarkę światową?[/b]

Te oczekiwania są wygórowane. Oczywiście możemy przyłożyć się do światowego wzrostu, tak jak to robi w czasie tego kryzysu Polska. Ale chiński wkład w globalny PKB, to nadal tylko 10 proc. To zbyt mało, aby wywrzeć decydujący wpływ na kondycję gospodarki na całym świecie. Moim zdaniem tak jak obecny kryzys jest globalny, tak i ożywienie będzie globalne i każdy kraj musi się do niego przyczynić. Przede wszystkim dotyczy to Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej i innych krajów wysoko rozwiniętych, których wkład w światowy PKB wynosi aż 80 proc.

[b]Jaką drogą, pana zdaniem, pójdą Chiny w przyszłości. Czy to będzie gospodarka rynkowa, czy jakaś zupełnie inna droga?[/b]

Jesteśmy pragmatyczni. To będzie ustrój socjalistyczny z chińskimi cechami. Musi się poprawić jakość naszej produkcji oraz wzrosnąć wydajność i poziom życia ludzi, a cały kraj musi stać się bogatszy. Taki będzie chiński socjalizm. Rozwój gospodarki nie może być ukierunkowany ideologicznie.

[ramka][b]CV[/b]

O Justinie Lin mówi się, że jest „uciekinierem z Tajwanu, który obudził chińskiego tygrysa“. Znalazł się w Pekinie podczas pierwszego gospodarczego otwarcia, fali reform rozpoczętych przez Deng Xiaopinga. Z tajwańskim MBA dostał się na Uniwersytet Pekiński, gdzie zrobił doktorat z ekonomii marksistowskiej. Studiował też w USA. W latach 1986 – 1987 pracował na Uniwersytecie Yale. Jest najbardziej utytułowanym chińskim ekonomistą, członkiem Chińskiej Akademii Nauk Społecznych i założycielem Instytutu Badań nad Rozwojem Wsi, prezesem Chińskiej Federacji Przemysłu i Handlu, profesorem University of Science and Technology w Hongkongu, australijskiego National University oraz Duke i University of California w USA. [i]—d.w.[/i][/ramka]

[b]"Rz":[/b] Codziennie słyszymy o kolejnych dowodach ożywienia gospodarczego w Chinach. Czy sądzi pan, że chińska gospodarka rzeczywiście weszła na drogę szybkiego wzrostu?

[b]Justin Lin:[/b] Przyjście ożywienia bardzo ułatwiło to, że rząd już w październiku 2008 r. uruchomił pakiet ratunkowy. Przy tym posunięcie to było bardzo agresywne, bo pakiet miał wartość 685 mld dol., ok. 16 proc. PKB z 2007 r. Te pieniądze miały zostać wydane w ciągu dwóch lat, ale zostały wykorzystane o wiele szybciej. Chiński rząd znany jest też z tego, że jak mówi, że coś zrobi, robi to natychmiast. Wskutek tego już w I kwartale tego roku wzrost inwestycji wyniósł 23 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Dlatego też w tym roku Chiny osiągną wzrost na poziomie 7 – 8 proc. i będzie on najwyższy na świecie.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego