Gospodarka strefy euro w maju rozwija się nieco szybciej niż w poprzednich miesiącach, ale wciąż niemrawo. W II kw. prawdopodobnie jej PKB urośnie tylko o 0,2 proc., po nadspodziewanie dużej zwyżce (+0,4 proc.) w I kw. Byłby to powrót do tempa wzrostu z drugiej połowy 2018 r.
Taki obraz gospodarki strefy euro malują wskaźniki PMI, liczone przez firmę IHS Markit na podstawie ankiety wśród menedżerów firm. Sugerują one, że przemysł przetwórczy, który jest ogniskiem spowolnienia, wciąż tkwi w zapaści. PMI w tym sektorze spadł w maju do 47,7 pkt z 47,9 pkt w kwietniu. Tym samym wrócił niemal do poziomu z marca, gdy był najniżej od 2013 r.
Choć słaba koniunktura w strefie euro uchodzi za jedno z największych zagrożeń dla rozwoju polskiej gospodarki, jak dotąd próżno szukać symptomów spowolnienia nad Wisłą. – Nawet nasza prognoza wzrostu PKB Polski w tym roku, na poziomie 4,5 proc., może się okazać za niska – ocenił Piotr Bartkiewicz, ekonomista z mBanku, podsumowując dane z ostatnich dni dotyczące sytuacji w polskim przemyśle, budownictwie i handlu detalicznym na początku II kwartału.
W czwartek GUS podał, że sprzedaż detaliczna zwiększyła się w kwietniu w ujęciu realnym (tzn. w cenach stałych) o 11,9 proc. rok do roku, najbardziej od ośmiu lat, po zwyżce o zaledwie 1,8 proc. rok do roku miesiąc wcześniej. Już po marcowym odczycie ekonomiści nie mieli wątpliwości, że w kwietniu dynamika sprzedaży odbije. Przemawiało za tym przede wszystkim to, że w tym roku Święta Wielkanocne przypadły w II połowie kwietnia, a rok wcześniej na początku tego miesiąca. W rezultacie przedświąteczne zakupy w 2018 r. były realizowane w marcu, a w br. w kwietniu.
Efekt ruchomych świąt nie tłumaczy jednak całkowicie spektakularnego wzrostu sprzedaży. Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści uwzględniali go w swoich szacunkach, a mimo to przeciętnie spodziewali się odczytu na poziomie 8,2 proc. rok do roku.