Coraz droższe mieszkania i topniejąca ich podaż, oddalające się perspektywy budowy i modernizacji linii kolejowych oraz odcinków drogowych, ryzyko niewykorzystania funduszy unijnych, a także perspektywa upadłości firm budowlanych – to wszystko coraz wyraźniej materializuje się na naszych oczach.
Kurs firmy budowlanej Erbud runął w środę o 30 proc. po zapowiedzi wysokich strat po II kwartale. Dzień wcześniej specjalizujące się w infrastrukturze szynowej ZUE oszacowało na ponad 900 mln zł wartość swoich ofert złożonych w przetargach, które zostały anulowane, ponieważ zamawiający zakładali niższe wydatki.
Kumulacja inwestycji w każdym praktycznie obszarze budownictwa powoduje, że w tarapatach są zarówno wykonawcy, jak i inwestorzy. Boom nie tylko winduje ceny od 2017 r., ale też powoduje, że o pracowników i materiały jest coraz trudniej. Z tego powodu kontrakty zawierane w latach 2015–2016 poważnie ciążą firmom wykonawczym – tak jak Erbudowi. Jednocześnie trudno o nowe zlecenia, bo firmy wykonawcze – jak ZUE – w obawie przed dalszym wzrostem kosztów drogo sobie liczą za usługi. Zdarza się, że w ogóle nie stają do przetargów.
Gorzej od oczekiwań
Analitycy spodziewali się, że w II kwartale Erbud pokaże słabsze wyniki, ale skala pogorszenia mocno zaskoczyła.