Tekst pochodzi z czerwcowego wydania Magazynu Sukces.
Ważne negocjacje. Prezes dużej firmy wchodzi do pokoju zdecydowanym krokiem i pewnym ruchem ściska rękę kontrahenta, o mało nie robiąc mu siniaków. Dyrektor pionu agencji rządowej już wie, że negocjacje ma w kieszeni. Druga strona mocnym uściskiem okazała słabość, a nie – jak chciała – wyjątkową pewność siebie. – Panuje przekonanie, że męski uścisk dłoni powinien być silny. Ale gdy ktoś czuje się ze swoją męskością niepewnie i chce to zatuszować, gruchocząc komuś kości, by podkreślić „ja tu jestem samcem", wypada karykaturalnie. Poza tym ktoś mądrzejszy i bardziej doświadczony weźmie takie zachowanie za przejaw słabości – mówi Przemysław Staroń, psycholog z Uniwersytetu SWPS i trener rozwoju osobistego Centrum Rozwoju Jump. Dodaje, że człowiek znający swoją wartość nie zastanawia się nad sposobem podawania dłoni, jego siłą, liczbą potrząśnięć. Co nie znaczy, że nie powinien. Bo od przywitania zależy często powodzenie negocjacji, wielkiej transakcji czy operacji politycznej. Na ten z pozoru błahy temat napisano tysiące prac naukowych z psychologii i neuropsychologii, a trenerzy biznesu, autoprezentacji i wykładowcy w szkołach służb specjalnych poświęcają mu osobne bloki zajęć.