Na początku były mopsy. Przyjacielskie pieski, przybyłe do Europy z Chin (wraz z kupcami holenderskimi), w których rozkochali się XVIII–wieczni arystokraci. Do tego stopnia, że w Bawarii powstała „Loża Mopsa", skupiająca członków masonerii, będących miłośnikami tej rasy. I to oni, w 1738 r., wpadli na pomysł, by u naczelnego rzeźbiarza manufaktury w Miśni zamówić grupę porcelanowych figurek przedstawiających te sympatyczne pieski. 10 lat później działalność „Loży Mopsa" została zakazana, ale królewska manufaktura nie przestała produkować porcelanowych mopsów w charakterystycznych obróżkach z dzwoneczkami. Cóż, nie mogło być inaczej, skoro ich wielbicielką była nawet Królowa Maria Antonina i przyszła cesarzowa Józefina Bonaparte...
Mopsy dały początek modzie na porcelanowe figurki. Właśnie dzięki nim miśnieńska porcelana kojarzy się dziś nie tylko z zastawami, ale także z ozdobami, bez których niegdysiejsze damy nie wyobrażały sobie swoich buduarów.
Figurka, czyli sztuka
Dwieście lat później, dokładnie w latach 1956–1965, porcelanowe figurki znów stały się modne. Ale wyglądały już zupełnie inaczej – realistyczne modele zastąpiły postacie jak z obrazów Picassa, podobne do rzeźb Henry'ego Moore'a, abstrakcyjne, organiczne. Były dziełem artystów związanych z Instytutem Wzornictwa Przemysłowego. Henryk Jędrasiak, Lubomir Tomaszewski, Hanna Orthwein, Mieczysław Naruszewicz stworzyli figurki w zupełnie nowym stylu niemającym odpowiednika na świecie. Np. „Sudanka", „Seksbomba" czy „Dzik" były sensacją wystaw i targów w wielu krajach: w USA, Japonii, Francji, Niemczech, Rosji. Dziś też chętnie do nich wracamy. Mało kto wie, że współczesna „Zakochana Kasia" (dziewczyna w czerwonej sukni z koronką, zaprojektowana przez Wojciecha Rija w 2005r.) zamieszkała na brytyjskim dworze. Powędrowała tam jako prezent ślubny dla księżnej Kate i następcy brytyjskiego tronu Williama.