Po pierwsze doskonale ilustrują jak doskonałym gruntem dla ludzkiego szaleństwa stała się technologia. Internet, który łamiąc bariery informacyjne miał być dobrodziejstwem ludzkości, serwisy społecznościowe, które miały integrować ludzkie uczucia, na koniec zwykły telefon komórkowy, który jest zaawansowanym technologicznie, wielofunkcyjnym komputerem – stały się narzędziami zbrodni. Jej sprawca, 28-letni Brendon Tarrant, najpierw sobie wyobraził, później zaplanował, a na koniec przeprowadził swój atak z pełnym wykorzystaniem dostępnych środków technicznych. Takich samych – wypada dodać – jakimi dysponuje każdy z nas. Każdy człowiek normalny i każdy najskrajniejszy psychopata.
Tarrant, śladem XIX-wiecznych anarchistów, ale też mordercy ś.p. prezydenta Pawła Adamowicza chciał ze swego czynu zrobić spektakl. O ile jednak poprzednicy mogli liczyć tylko na usłużną prasę, a od kilku dziesiątków lat na radio i telewizję, o tyle zabójca z Christchurch okazał się w pełni samowystarczalny. Streaming video z komórki, oraz kanały na Youtube i Facebooku dały mu zasięg globalny. Mógł mordować z przekonaniem, że czyni to oczach całej ludzkości. I niewątpliwie był bardzo blisko tego „ideału”.
Czy dokonałby zbrodni, gdyby nie miał takiego przekonania? Trudno mieć w tej sprawie jakąkolwiek pewność. Jego idol i poprzednik Brejvik na tak diaboliczny pomysł nie wpadł, a jednak mordował. Tarrant pewnie zrobiłby to samo, ale trudno wykluczyć, że owa obietnica ogólnoświatowej publiczności nie była czynnikiem dodatkowo motywującym. Przecież terroryzm zawsze szuka szerokiej publiczności. Z perspektywy sprawców ma być lekcją, demonstracją… A im szersze echo, tym szersza pokusa.
Czy winna jest zatem technologia? Na pewno nie. Od początku świata mordowano przy użyciu kamienia, drewnianej pałki, kawałka żelaza, prochu, broni palnej, na koniec bomby jądrowej. Nie znaczy to wcale, że wszystkie wymienione powyżej „komponenty zbrodni” są same w sobie złe. Zło jest w człowieku. W jego złej intencji i konsekwentnych wyborach.
A jednak ważna jest wyobraźnia i w ślad za nią pewne ograniczenia. Ograniczenia w dostępie do broni białej czy palnej. Chemicznej czy jądrowej. Z prostej przyczyny - by zbyt łatwo nie wpadła w ręce wariatów.
Doskonale to wiemy, podpowiada nam to nawet instynkt samozachowawczy, że kiedy widzimy na ulicy człowieka z niebezpiecznym narzędziem, trzeba unikać kontaktu. I dzwonić na policję. Można w ten sposób uratować życie ludzkie. Jak przenieść idee tej profilaktyki na współczesną technologię informatyczną? Przecież nie odbierze się ludziom telefonów komórkowych, czy internetu. Niewątpliwie. Ale poza wszelką dyskusją jest potrzeba jego infiltrowania. Wyławiania wariatów, naśladowców Breivika, ISIS, czy Stefana W. zabójcy Pawła Adamowicza. Trzeba próbować zdusić takie zdarzenia w zarodku. To oczywiste wyzwanie dla służb. Dla nas zaś, społeczności XXI wieku, zadaniem jest kompletnie nowe prawodawstwo, które pozwoli zabezpieczyć się przed przyszłymi zbrodniarzami. Prawodawstwo, które da szansę zapanować nad nimi, kiedy ich czyny są jeszcze w sferze słowa. Dlatego tak ważna jest walka z mową nienawiści. I tak złudne marzenie o pełnej wolności w internecie.