Jeśli chcemy uniknąć wojny wszystkich ze wszystkimi, to potrzebujemy fazy dyskusji o priorytetach. Co się w Europie i wokół Europy zmieniło i w jaki sposób to powinno znaleźć odzwierciedlenie w budżecie UE. Jest na to szansa, zwłaszcza jeśli to nie radcy finansowi, ale pełnokrwiści politycy będą odgrywali w tej debacie kluczową rolę. Wielkość budżetu powinna wynikać z porozumienia w sprawie tego, co powinniśmy razem robić.
Pojawiają się coraz częściej takie argumenty, że odpowiedzią na nowe wyzwania muszą być radykalne zmiany w polityce rolnej i spójności. I że budżet UE nie może w 2/3 iść na te dwie dziedziny. Zgadza się pan z tym?
Nie jest mi znana żadna polityka UE, która nie powinna być zreformowana. Polityka rolna i spójności nie są wyjątkami. Jeśli mówimy o polityce spójności, to powiem od razu, że założenia programowania z góry środków na siedem lat i brak w tym czasie dostatecznej elastyczności w reagowaniu na zmieniające się okoliczności jest w dzisiejszym świecie nie do utrzymania.
Pojawia się też taki postulat, żeby zmienić sposób zarządzania polityką spójności: mniej w regionach, więcej na poziomie centralnym.
Ja jestem stanowczym regionalistą. Regiony w planowaniu i wdrażaniu polityki spójności sprawdziły się w większości państw członkowskich. Polskie doświadczenie jest wyjątkowo pozytywne, ale nie jest wyjątkowe. Ale wierzę też w to, że decentralizacja, zwłaszcza w czasach obecnych zagrożeń, jest niezbędna do zachowania demokracji w Europie. Rozmawiałem na ten temat z przewodniczącą KE i wiem, że ona również jest zdania, że regiony powinny pozostać w centrum polityki spójności. Słuszny natomiast jest postulat koordynacji inwestycji między regionami i rządem centralnym. Żeby nie było powtórki z Hiszpanii, gdzie z regionalnych lotnisk nikt nie lata.
Z Radomia też nikt nie lata.
Ale Radomia środki unijne nie finansowały.
Wyzwaniem dla UE jest wybór Donalda Trumpa. Istnieją obawy, że może rozpętać wojnę handlową z UE. Podobno Komisja Europejska ma szczegółowy plan, jak odpowiedzieć na ewentualne amerykańskie karne cła. Widział już pan ten dokument?
Trzeba pracować nie nad planem wojny handlowej, ale nad planem jej uniknięcia. I w tym podejściu nie jestem w Komisji odosobniony.
Jak to zrobić?
Faktycznie UE ma nadwyżkę w handlu towarami. Z drugiej strony USA mają nadwyżkę w usługach. Jest też czynnik bezpieczeństwa. I Europa bez USA nie jest w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwa. To są parametry do rozmowy z nową administracją amerykańską.
Jako członek kolegium komisarzy będzie pan miał także wpływ na decyzje z innych dziedzin niż tylko budżet. Wspomniał pan o Zielonym Ładzie. Co się może zmienić? Przewodnicząca jest ta sama co przez ostatnie pięć lat, pozostaje w mocy cel neutralności klimatycznej na 2050 rok.
Cel pozostaje, ale do dyskusji pozostają metody. I to ,co jest obecne także w wytycznych politycznych przewodniczącej KE, to uproszczenie i racjonalność we wprowadzaniu celów Zielonego Ładu.
Pierwszym priorytetem nowej KE jest konkurencyjność unijnej gospodarki. Punktem wyjścia jest tu raport Maria Draghiego. Ale słychać głosy, że on niekoniecznie jest korzystny dla polskiej gospodarki, bo premiuje doskonałość. Czyli bardziej rozwinięte państwa UE. Co zrobić, żeby Polska nie została na marginesie tego wyścigu o poprawę konkurencyjności?
Potrzebujemy silnej europejskiej gospodarki, opartej na przemyśle i innowacyjnej. Jeśli będzie pogłębiał się dystans pomiędzy Europą a USA, jeśli Chiny będą w takim tempie ścigały europejską gospodarkę, to utrzymanie zdobyczy socjalnych Europy i zapewnienie jej bezpieczeństwa będzie iluzją. Innowacyjna i konkurencyjna gospodarka powinna być naszą wspólną troską. I na pewno nie jest wbrew interesom Polski.
Może nie jest, ale wiemy, że we wszystkich dotychczasowych budżetach Polska świetnie wykorzystywała fundusze z polityki spójności, ale bardzo słabo te przeznaczone na badania naukowe i rozwój.
O konkurencyjności nie decyduje wyłącznie budżet europejski. Ale całe instrumentarium prawne, inwestycje. Budżet UE daje szansę na nadrabianie zaległości rozwojowych. A celem programów badawczych powinno być wypracowywanie najlepszych pomysłów. Ich finansowanie będzie z korzyścią dla wszystkich. To będą lepiej wydane pieniądze europejskie.
Czy martwi pana, że silnik francusko-niemiecki się zatrzymał?
W tak krytycznym momencie, w jakim jesteśmy dzisiaj, silne i stabilne państwa członkowskie, w tym Niemcy i Francja, to jest atut, a nie obciążenie. Natomiast ja pracuję w sprawach UE od wielu lat i od zawsze słyszałem takie opowieści, że kiedyś to ten silnik pracował, a teraz nie pracuje. Począwszy od Chiraca i Schroedera.
Potrzebujemy silnej europejskiej gospodarki, opartej na przemyśle i innowacyjnej
Kiedy Ukraina będzie członkiem UE?
Nikt odpowiedzialny nie jest w stanie tego stwierdzić. Ale już dziś Ukraina jest wspierana przez UE i to będzie kontynuowane. Także dlatego, że silniejsza Ukraina w negocjacjach o zakończeniu wojny oznacza silniejszą Europę.
Czy UE potrzebuje reformy instytucjonalnej i swoich polityk, zanim przyjmie tak duży kraj jak Ukrainę?
Musimy przyjrzeć się politykom unijnym niezależnie od rozszerzenia. Jeśli natomiast chodzi o reformę instytucjonalną, na pewno przyjdzie moment, żeby się nad tym zastanowić. Ale dziś Europa jest skupiona na kryzysach bieżących.
Często słychać taki argument, że jak Europa się rozszerza, to gorzej działa. To prawda?
Na pewno łatwiej o konsensus w gronie 2 niż 27. Ale ostatecznie na końcu istotna jest dobra wola i chęć pracy nad kompromisem. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy są kraje, które wcale kompromisu nie szukają.
Sondaż. Czy wstąpienie Ukrainy do UE to dobry pomysł
Foto: Rzeczpospolita
Kolejny postulat to zaostrzenie warunków praworządności. Po doświadczeniach Polski, Węgier i Słowacji UE powinna być lepiej przygotowana na sytuację, gdy państwa spełniają kryteria kopenhaskie członkostwa w UE, ale po akcesji następuje odwrót od rządów państwa prawa. Prawda?
Testujemy od wielu lat sposoby radzenia sobie z tym problemem. Podoba mi się zasłyszane kiedyś hasło: „Nie ma członkostwa w EPPO (Urząd Prokuratury Europejskiej – red.), nie ma pieniędzy”. To część odpowiedzi na takie zagrożenie. Bo jest ryzyko, że pieniądze podatników, w tym polskich, trafią do kieszeni rządzących, ich rodzin i znajomych z dzieciństwa – a nie tam, gdzie są potrzebne najbardziej. Tego trzeba uniknąć.
rozmawiała Anna Słojewska w Brukseli