Tragiczna w skutkach interwencja policji na warszawskiej Pradze- Północ zakończyła się śmiercią jednego z funkcjonariuszy. Patrol został wezwany do agresywnego mężczyzny z maczetą. W trakcie zdarzenia, o którego przebiegu niewiele jeszcze wiemy, jeden z funkcjonariuszy użył broni palnej i postrzelił śmiertelnie innego policjanta. Użycie broni zostało uznane za niezasadne, funkcjonariusz ma zostać wydalony ze służy, grozi mu także proces karny. Podana w przestrzeni publicznej kwalifikacja prawna czynu może budzić wątpliwości. Równie dyskusyjne są polityczne reakcje na opisywane zajście.
Winny, kto strzelał
Do sytuacji odniósł się niemal natychmiast premier Donald Tusk. „Nie jestem sędzią, nie ja wydam wyrok, ale tak po ludzku wam powiem, że za śmierć policjanta odpowiada nie jego interweniujący kolega, tylko bandzior z maczetą” – napisał w serwisie X. Patrząc na sytuację „tak po ludzku”, można twierdzić, że bez zachowania agresywnego mężczyzny nie doszłoby do żadnej interwencji, a gdyby do interwencji nie doszło, nie padłby feralny strzał. Wiele lat temu porzuciliśmy jednak myślenie o odpowiedzialności karnej w kategoriach warunków koniecznych. Istnieje wiele innych warunków koniecznych, bez których nie doszłoby do śmiertelnego postrzału, poczynając od urodzenia ofiary i sprawcy, na producencie broni palnej kończąc. To zdroworozsądkowe rozumowanie okazuje się zawodne, gdy trzeba wskazać rzeczywistego sprawcę skutku – osobę, która swoim bezprawnym zachowaniem wywołała ryzyko dla życia człowieka.
Czytaj więcej
Prokuratura nie złoży zażalenia na decyzję sądu, który odmówił tymczasowego aresztowania młodego policjanta, który podczas interwencji na warszawskiej Pradze śmiertelnie postrzelił innego funkcjonariusza.
Reakcja polityczna premiera wydaje się zrozumiała w kategoriach międzyludzkich. Jednak w kategoriach prawnych za śmierć policjanta zdecydowanie nie jest odpowiedzialny „bandzior z maczetą”. Jest winny zakłócania porządku publicznego. Jest być może winny dopuszczenia się czynnej napaści na interweniujący patrol. Nie jest on jednak winny feralnej śmierci policjanta, gdyż nie on oddał śmiertelny strzał. Nie jest winny, bo maczeta nie była narzędziem zbrodni. Nie jest winny, bo fachowo interweniujący policjanci nie powinni stwarzać zagrożenia dla swoich kolegów. Nie jest winny śmierci funkcjonariusza, bo wiążące zasady obchodzenia się z bronią zostały naruszone przez inną osobę. Nie ma więc żadnych podstaw, by publicznie „wieszać” mężczyznę za czyn, którego nie popełnił.
Umyślne postrzelenie?
Z doniesień medialnych wynika, że policjantowi postawiono zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu człowieka z następstwem w postaci śmierci. Zgodnie z komunikatami, sprawcy ma grozić dożywotnie pozbawienie wolności, co potwierdza, że w grę wchodzi art. 156 § 3 kodeksu karnego. Taka kwalifikacja prawna zakłada, że policjant umyślnie – w sposób zamierzony – spowodował ciężkie obrażenia ciała funkcjonariusza, zaś wynikająca z nich śmierć została spowodowana nieumyślnie.