Mało kto pamięta, ale kiedyś w czasie kontroli bezpieczeństwa na lotnisku nikt nie pomyślałby nawet o tym, by kazać pasażerowi zdejmować buty czy zakazywać mu zabierania na pokład samolotu własnej butelki wody tudzież innego płynu. Wszystko zmieniło się po 11 września 2001 roku, gdy się okazało, że plastikowy nóż może być wykorzystany do przemienienia samolotu w latającą bombę dalekiego zasięgu. Są takie momenty, o których się mówi, że świat po nich nigdy już nie będzie taki sam. Tak było właśnie z 11 września sprzed 23 lat.
24 lutego 2022 roku prysły sny o geopolitycznym świętym spokoju. Decyzja ws. TVN i Polsatu jest tego konsekwencją
Takim samym momentem dla naszego świata jest 24 lutego 2022 roku, gdy prysły sny o geopolitycznym świętym spokoju i niemającej końca liberalnej „belle époque”, w której będziemy bez końca bogacić się i cieszyć wolnością, o wojnach czytając tylko w podręcznikach do historii coraz bardziej starożytnej.
Takie nadzieje okazały się złudne, wojna to wciąż polityka prowadzona jedynie innymi środkami, a w świecie są siły gotowe zagrozić nam na poziomie egzystencjalnym. Arsenał broni w tej odwiecznej walce o imperium i dominację poszerzył się jednak o szerokie spektrum środków hybrydowych, a równie groźne jak pociski „Oriesznik” okazują się słowa, jeśli układają się w odpowiednie narracje.
Czytaj więcej
Premier Donald Tusk w czasie wspólnej konferencji prasowej z premierem Estonii Kristenem Michalem zapowiedział dopisanie TVN i Polsatu do wykazu firm strategicznych.
Rumuńskie służby twierdzą, że Călin Georgescu, skrajnie prawicowy outsider, którego poglądy miłe są sercu lokatorów Kremla, wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich w dużej mierze dzięki zorganizowanej akcji propagandowej na TikToku. Zorganizowanej – dodajmy – nie przez samego Georgescu, lecz z udziałem sieci kont, przy wykorzystaniu algorytmów i metod wskazujących, iż za całą sprawą stało obce państwo. Wybory zostały unieważnione przez rumuński sąd konstytucyjny – ale nawet to jest sukcesem owego obcego państwa, bo choć być może nie umieści w rumuńskim pałacu prezydenckim „swojego człowieka”, to jednak podważyło zaufanie Rumunów do demokracji w ogóle, co jest – w dłuższej perspektywie – być może nawet ważniejsze.