To sedno trzech jednobrzmiących uchwał poszerzonego, siedmioosobowego składu Sądu Najwyższego, obradującego pod przewodnictwem prezesa Izby Cywilnej Dariusza Zawistowskiego. Sąd odpowiedział na pytania prawne jednego ze składów SN, Aleksandry Wiktorow – rzecznika finansowego – a także Komisji Nadzoru Finansowego.
Więź z chorym
Kwestia ta nabrzmiewała od kilku lat, a zwłaszcza od 2008 r. Wtedy przywrócono w Polsce, po latach, zadośćuczynienie dla bliskich ofiary śmiertelnej w wyniku przestępstwa, wykroczenia drogowego lub błędu medycznego, czyli czynu niedozwolonego, o którym mówią uchwały SN. Było to odstępstwo od zasady, że zadośćuczynienia za szkody na ciele czy w sferze duchowej (cierpienie, stres, zerwana więź rodzinna) mogą domagać się w Polsce tylko bezpośrednio poszkodowani.
Trzy pytania prawne, które trafiły do SN, wywołała sprawa dziewczynki, teraz dziewięcioletniej, która na skutek błędu lekarskiego przy porodzie jest w stanie skrajnego kalectwa. Rodzice nie mają z nią kontaktu intelektualnego, bez nadziei na poprawę. Ciąża była prawidłowa, ale w trakcie porodu zapis monitoringu KTG zaczął się pogarszać i lekarz dyżurny uznał, że należy wykonać cesarskie cięcie. Szef dyżuru zdecydował jednak o kontynuacji porodu siłami natury, i dopiero po 30–40 minutach dziecko przyszło na świat przy pomocy kleszczy, w stanie zamartwicy.
Wina szpitala jest przesądzona. Sąd pierwszej instancji zasądził na rzecz dziecka 400 tys. zł zadośćuczynienia oraz 4,4 tys. zł renty, dla matki 70 tys. zł, a dla ojca 30 tys. zł. Z kolei Sąd Apelacyjny w Warszawie zwiększył zadośćuczynienie dla dziecka do 1,2 mln zł, a na rzecz matki – do 300 tys. zł a dla ojca – do 200 tys. zł.
Trudna wycena krzywdy
Szpital wypłacił te kwoty, ale zakwestionował zadośćuczynienia dla rodziców. I tak sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Ten zaś powziął wątpliwość, czy takie zadośćuczynienie przysługuje także bliskim poszkodowanego, kiedy ten, owszem, doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu, ale żyje.