Małe pojazdy elektryczne – hulajnogi i deskorolki – zdobywają polskie miasta. Po chodnikach poruszają się dziesiątki tysięcy takich urządzeń. Problem w tym, że w prawie one nie istnieją. Ministerstwo Infrastruktury, mimo wielokrotnych monitów, od wielu miesięcy jedynie „analizuje, jak zapisać urządzenia elektryczne w kodeksie drogowym". Na tym koniec jego aktywności.
Czytaj także: Miłośnicy e-pojazdów będą traktowani jak rowerzyści
Tymczasem w razie kolizji bądź wypadków drogowych z udziałem urządzeń niedopuszczonych do ruchu oprócz grzywny trzeba się liczyć z tym, że ubezpieczyciel nie wypłaci nam odszkodowania. A takich wypadków jest w miastach coraz więcej.
Policjanci już od jakiegoś czasu rozmawiają z właścicielami wypożyczalni i informują, że osoby wypożyczające elektryczną hulajnogę czy seagwaya nie mogą poruszać się po drogach, o czym właściciel wypożyczalni powinien ich poinformować.
Problem obowiązkowego ubezpieczenia OC dla pojazdów elektrycznych, w tym hulajnóg, dostrzegła także Komisja Europejska. Już od lat zastanawia się nad wprowadzeniem obowiązkowego OC. W najnowszej dyrektywie jeszcze go nie ma, ale są analizowane różne pomysły go dotyczące.