Łotysze zaobserwowali, że po zmniejszeniu akcyzy na piwo w Estonii, nagle pojawiła się wielka fala turystów, którzy niekoniecznie upijają się na umór. Co więcej zauważyli również, wśród tych turystów są także obywatele ich kraju, którzy bez problemu przejeżdżają przez granicę i robią zakupy u sąsiadów.
Estończycy zdecydowali się wrócić do niższych cen, bo zauważyli, że podwyżki cen napojów z procentami nie przyniosły im oczekiwanych skutków, poza spadkiem sprzedaży i zmniejszeniem się wpływów do budżetu, podczas gdy spożycie alkoholu wcale nie spadło, bo ci którzy chcieli kupić tańszy alkohol, jechali na Łotwę, ale i np. do Polski.
Kiedy podatek na alkohol podnieśli Łotysze, ich budżet też odczuł spadek wpływów. I gwałtownie spadła liczba Finów, dla których wyjazd do Republik Bałtyckich jest także okazją do kupna tańszego alkoholu. Teraz, kiedy Estończycy zdecydowali się wrócić do dawnych stawek, Łotysze zamierzają zrobić to samo.
Ostatecznie już na promach Tallink Group akcyza na mocne alkohole została obniżona o 25 proc, co spowoduje, że za butelkę wódki trzeba będzie zapłacić 6 euro, a nie 7,5 euro, jak to było dotychczas.
— Jeśli nie zrobimy tego samego, to sprzedaż alkoholu w Estonii gwałtownie wzrośnie, a u nas spadnie – mówił we środę rano w stacji radiowej ERR łotewski minister finansów Janis Reirs. I zapowiedział, że decyzja w tej sprawie zostanie podjęta już w przyszłym tygodniu i są duże szanse, że dla zachowania konkurencyjności gospodarczej wejdzie w życie już w tym roku.