Premier Donald Tusk, zapowiadając głęboką rekonstrukcję rządu i „zmianę systemową”, zdaje się odpowiadać na pewną społeczną i polityczną potrzebę dotyczącą jego gabinetu. Ale błędem byłoby założenie, że problemem obecnego rządu jest jego wielkość. Jeśli coś w nim dziś nie działa, to nie dlatego, że – jak zauważył Tusk – mamy jeden z największych rządów w Europie. Nie jest też tak, że samo jego zmniejszenie i stworzenie – jak wyraził się premier – jednego z najmniejszych rządów w Europie sprawią, że obecne problemy znikną.
Rekonstrukcja rządu: Na ile sterowny może być gabinet koalicji mającej tak dużo członków?
Nie, problem nie leży ani w wielkości, ani w samym systemie, który mamy dziś w Polsce. Problemem jest po pierwsze struktura dzisiejszego rządu. Ministrowie koalicyjni są silnymi politykami. Krzysztof Gawkowski to jeden z liderów Lewicy, Władysław Kosiniak-Kamysz to szef PSL, Katarzyna Pełczyńska Nałęcz jest pierwszą zastępczynią Szymona Hołowni w jego Polsce 2050. Po stronie Koalicji Obywatelskiej jest sam Donald Tusk, a potem długo, długo nic.
Czytaj więcej
Planowana na czerwiec rekonstrukcja rządu będzie najpoważniejszą zmianą personalną i strukturalną od wyborów parlamentarnych. Znamy m.in. nazwisko potencjalnego następcy minister Izabeli Leszczyny i kształt nowego rządu, który zależy też od koalicjantów KO.
Owszem, swoją pozycję w partii mają Tomasz Siemoniak czy Radosław Sikorski, ale wielu ministrów nie ma silnego politycznego zaplecza. Minister finansów czy minister aktywów państwowych to osoby kompetentne, ale mające tylko tyle władzy, ile da im sam premier. Przez to rząd jest niezwykle nierówny.
Czytaj więcej
- Nie będzie żadnej zmiany, żadnej rekonstrukcji, bez naszej zgody - mówił na konferencji prasowej w Sejmie marszałek Sejmu Szymon Hołownia.