„Kto robi ten zamach stanu i zarzuty wobec Tuska?” – akurat ten fragment mojej telefonicznej rozmowy z innym redaktorem usłyszał mój 17-letni syn. Widząc, jak mu się szeroko otwierają oczy, już wiedziałam, że tym razem już się tak łatwo nie wykręcę od odpowiedzi na pytanie, co się stało. Trudno przecież informację o zamachu zbyć zaraz krótkim: w zasadzie to nic.
Czytaj więcej
Na profilu premiera Donalda Tuska opublikowana została jego odpowiedź na posunięcie prezesa Trybunału Konstytucyjnego i popierającą je wypowiedź lidera PiS. Bogdan Święczkowski i Jarosław Kaczyński twierdzą, że obecna władza mogła dokonać "zamachu stanu".
Bogdan Święczkowski składa w prokuraturze zawiadomienie na Donalda Tuska i ministrów. O co chodzi?
Moje wyjaśnienia z grubsza wyglądały tak:
„Kilka lat temu ówczesna ekipa rządząca, zdaniem ogromnej części środowiska prawniczego i europejskich trybunałów wbrew zasadom i łamiąc konstytucję, przejęła Trybunał Konstytucyjny i Krajową Radę Sądownictwa, czyli organ odpowiedzialny za przeprowadzanie konkursów na sędziów. Zabetonowała też prokuraturę, obsadzając w niej kierownicze stanowiska prokuratorami bliskimi ówczesnemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. W efekcie od kilku lat trwa spór, czy mamy w Polsce legalny TK i legalną KRS oraz legalnych sędziów wydających ważne wyroki. Po ostatnich wyborach obecna ekipa rządząca postanowiła przywrócić praworządność. Ale ponieważ nie do końca wie, jak to zrobić, ale za to wie na pewno, że urzędujący prezydent nie podpisze żadnej ustawy, która do tego doprowadzi, sięga po inne metody. Trybunałowi i KRS zabrała pieniądze na funkcjonowanie, w tym na pensje ich członków. Nie drukuje rozstrzygnięć TK. A prokuratora krajowego pozbyła się, używając prawnego triku. Niestety nie zadziałał on na tzw. zastępców prokuratora generalnego, więc Adam Bodnar formalnie ma w swojej najbliższej ekipie dwóch ludzi odziedziczonych w spadku po Ziobrze. I teraz jeden z nich wszczął śledztwo w sprawie podejrzenia zamachu stanu. Zrobił to po zawiadomieniu złożonym przez prezesa TK, który uznał, że premier, ministrowie, cała masa parlamentarzystów, sędziów i prokuratorów działa w zorganizowanej grupie przestępczej…”.
W tym momencie mój syn zaczął się śmiać, przekonany, że go wkręcam. A ja przypomniałam sobie niedawny komentarz mojego kolegi redakcyjnego Tomasz Pietrygi, który opisał, jak ostatnio starał się francuskiej korespondentce wyjaśnić powody doprowadzenia przed komisję ds. Pegasusa byłego szefa polskich służb specjalnych. I zaczęłam się zastanawiać, kiedy jako dziennikarze prawni przestaniemy być zmuszeni podejmować się karkołomnego zadania wyjaśnienia zdarzeń i decyzji czy rozstrzygnięć, które z prawem mają tylko pozorny związek.