"Rzeczpospolita": Procedurą karną zajmuje się pan przez ponad pół wieku. I niejedno pan widział. Jak pan ocenia odwrót od kontradyktoryjnego procesu?
profesor Stanisław Waltoś: Źle. I to z dwóch powodów. Po pierwsze, odwrót od reformy nastąpił, gdy rozpoczęło się jej wcielanie w życie. Nie dano jej szans, aby zaczęła działać. A wydano mnóstwo pieniędzy na szkolenia i oprzyrządowanie reformy. Po drugie, nastąpił powrót do systemu, w którym sąd, czyli w praktyce w znakomitej większości wypadków jeden sędzia, zobowiązany jest do angażowania się w dochodzenie do prawdy. Na nim z powrotem spoczywa odpowiedzialność za wyjaśnienie wszystkich ważnych okoliczności sprawy. Gdy prokurator jest nieobecny na rozprawie lub nie jest aktywny, na sądzie spoczywa wówczas obowiązek przeprowadzania dowodów z urzędu. Wchodzi on zatem w rolę prokuratora. Powrót do starego systemu spowoduje poza tym ponowne przewlekanie się procesów.