Trudno powiedzieć, czy przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna myśli o tym, w jaki sposób zostanie zapamiętany. Być może wcale go to nie obchodzi. Jego sprawa, możliwe jednak, że w powszechnej pamięci utkwią momenty, w których raczej nie prezentował się jako dojrzały i poważny lider. Te, gdy w ciągu kilkunastu godzin wydawał się zmieniać zdanie w kluczowych sprawach światopoglądowych. Albo gdy nie potrafił przypomnieć sobie sześciu haseł, które zaledwie kilka tygodni wcześniej przedstawiał jako podstawę programową własnej partii.
Zdjęć Schetyny nie trzeba szczególnie przerabiać, żeby nadawały się na memy – jedną z głównych broni współczesnych internetowych zmagań o elektorat, w których liczą się przede wszystkim emocje. Jeżeli ktoś spróbuje sobie twarz przewodniczącego PO przypomnieć, to zapewne przywoła ją z jednym z dwóch najczęstszych wyrazów: z nieco kpiącym uśmiechem, pojawiającym się w najmniej oczekiwanych momentach, także wówczas, gdy oczekiwałoby się raczej powagi; albo ze szczerze zmartwioną, zafrasowaną miną wtedy, gdy można by się spodziewać zadowolenia i choćby wymuszonej radości.
Nie jest to, wbrew pozorom, tanie psychologizowanie. Polityka to nie tylko sprawa dobrego piaru, wiarygodności, sprawności organizacyjnej, programu (to akurat niestety w najmniejszym stopniu) – lecz również osobowości. Przez wiele lat dominowały dwie przeciwstawne: Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Ten drugi z polskiej polityki odszedł i chyba mało jest dzisiaj prawdopodobne, by wrócił. Został ten pierwszy i – jakkolwiek krytycznie odnosić by się do jego koncepcji oraz decyzji – jest z pewnością osobowością dominującą i we własnej partii, i na całej polskiej scenie politycznej. Póki po przeciwnej stronie stał Tusk, Kaczyński miał swoją przeciwwagę. Etapu, gdy Tuska zastąpiła Ewa Kopacz, nie warto nawet wspominać. Potem nastał Schetyna – i tutaj dysproporcja jest wręcz porażająca. Słuchając Kaczyńskiego, nawet jego największy krytyk czy najostrzejszy polityczny przeciwnik nie ma wątpliwości, że o coś mu chodzi. I jest w stanie powiedzieć, o co, nawet jeśli interpretacje jego słów bywają skrajnie rozbieżne. A gdy słucha się Schetyny? No właśnie…
Problem z przewodniczącym PO jest nie tylko taki, że osobowość i charakter nie predestynują go do roli lidera, a w każdym razie do roli frontmana dużego ugrupowania. Chodzi również o to, że jego bilans jako szefa największej partii opozycyjnej jest równie nijaki, jak on sam w swoich wystąpieniach. Trochę tak, trochę tak, a w gruncie rzeczy – nie wiadomo jak.
Schetyna trochę wygrał i bardzo możliwe, że nawet licząc się z wyraźną przegraną w najbliższych wyborach wciąż ma poczucie, że przegrany nie jest. Bo faktycznie – na polu politycznych intryg w zasadzie sobie poradził.