Niedawno wróciłam z Nowej Zelandii – z podróży, która była spełnieniem marzeń i okazją do głębokiej refleksji. Przez rok planowaliśmy trasę, a na miejscu zachwyciła mnie natura: majestatyczne góry Southern Alps z Mount Cook, wulkany, gejzery, fiord Milford Sound i rozległe wybrzeża. NZ to dla mnie „otulająca łagodność, miękkość i spokój”, współgrające z kulturą Maorysów, którzy „troszczą i opiekują się tą ziemią, która ich gości”.
Na co dzień lubię być z dobrą książką. Wybieram te, które korespondują z moimi doświadczeniami i tym, co dla mnie ważne. Aktualnie czytam „Swoją drogą…” Justyny Dąbrowskiej i Bogdana de Barbaro oraz inne rozmowy tej autorki z psychoterapeutami i mistrzami życia. Wśród literatury pięknej sięgam po „Poczucie kresu” Juliana Barnesa, „Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy, „Ten się śmieje, kto ma zęby” Zyty Rudzkiej. Z reportaży – „Made in China” Michała Cessanisa. Towarzyszy mi też poezja: Wisława Szymborska („Chwila”), Urszula Kozioł („Raptularz”), Adam Zagajewski („Substancja nieuporządkowana”).
Czytaj więcej
Niejednoznaczność etyczna jest najciekawsza!
Jako psychoterapeutka nieustannie studiuję. Szczególnie poruszyły mnie „Kłamstwa, którymi żyjemy” Jona Fredericksona – „trudno zmierzyć się z prawdą o sobie, gdy nasze mechanizmy obronne, choć wydają się pomocne, często nas ograniczają”. Inspirują mnie też Allan Abbas („Dotrzeć przez opór”), łączący psychoneurobiologię z praktyką terapeutyczną, oraz Patricia Coughlin Della Selva, która subtelnie pracuje z oporem wobec emocjonalnej bliskości.
Najważniejszym mistrzem pozostaje dla mnie Viktor Frankl. Jego podejście do sensu życia i cierpienia zmieniło moje spojrzenie na człowieka. Twierdził, że „najgłębszym popędem człowieka jest poszukiwanie sensu” – przekonanie, które stało się dla mnie intelektualnym fundamentem i życiowym drogowskazem.