Od kilku dni trwa przeciąganie liny, kto zawinił: policja czy demonstranci. Bo doszło do aktów przemocy podczas demonstracji Strajku Kobiet. Każdy, kto kiedykolwiek uczestniczył w demonstracji, dobrze wie, jak trudno zapanować nad emocjami tłumu. Jak łatwo przemienia się pokojowy przemarsz w bijatykę i akty agresji. Wiedzą o tym doświadczeni organizatorzy i wiedzą dobrze policjanci.
Łatwo uzasadnić wpuszczanie tajniaków w tłum, choćby po to, aby zapobiegać ewentualnym aktom terrorystycznym czy ekscesom szaleńca. To praktyka znana i stosowana na całym świecie. Niezrozumiałe jest jednak, kiedy grupa policjantów po cywilnemu dekonspiruje się przed tłumem. Nie wtapia się w niego jako bierny uczestnik, ale wręcz staje się stroną w manifestacji, kiedy w rękach pojawiają się teleskopowe pałki. To rozbudza w tłumie gniew. Dalszy scenariusz łatwo sobie wyobrazić.
Widziałem ten scenariusz już kilkakrotnie w przeszłości. W 2014 r., gdy policjanci w kominiarkach ostentacyjnie obserwowali w bramach uczestników Marszu Niepodległości w Warszawie, od czasu do czasu agresywnie wbijając się w tłum, aby wyciągnąć któregoś z maszerujących. To budziło najpierw niezrozumienie, a finalnie agresję tłumu. Taka strategia doprowadziła do ogromnej rozróby, zakończonej użyciem kul gumowych, policji konnej i wieloma zniszczeniami na ulicach Warszawy.
Jedni mówili o prowokacjach , inni o głupocie policyjnych strategów. Tamta sytuacja bardzo przypomina tę z ostatnich dni z ulic Warszawy. Ani w jednej, ani w drugiej policjanci nie tylko nie chcieli działać w utajnieniu, ale swoją postawą i obecnością świadomie zamierzali budzić respekt tłumu. Taka musiała być odgórnie narzucona strategia.
Dziś trwa dyskusja między policjantami, dziennikarzami i ekspertami, czy policja powinna używać przemocy wobec protestujących. Przerzucanie się argumentami nie ma sensu. Policja musi zdecydowanie reagować, gdy łamane jest prawo. Użycie przemocy powinno być ostatecznością, kiedy inne środki zawiodą, a zagrożone jest bezpieczeństwo ludzi czy mienia. Trzeba ważyć również proporcje swojej interwencji, tak aby nie wywołać większych szkód.