Kryzys COVID-19 doprowadził do znaczącej interwencji fiskalnej państwa mającej na celu zahibernowania polskiej gospodarki. Są to konieczne działania. Tragedia sytuacji polega na tym, że udana interwencja państwa prawie na pewno doprowadzi do znaczącego wzrostu inflacji. To z kolei w nieproporcjonalny sposób uderzy w osoby z niskim i średnim poziomem majątku oraz pracowników z relatywnie sztywnymi płacami, zwłaszcza w budżetówce. Tym samym pracownicy służby zdrowia nie tylko będą nas bronić przed wirusem, ale również nieproporcjonalnie dorzucą się do finansowania tarczy antykryzysowej! Żeby przywrócić sprawiedliwość społeczną, rząd musi już teraz zdeklarować, że w przyszłości bardzo zwiększy inwestycje w publiczną ochronę zdrowia, którą sfinansuje progresywnym podatkiem nałożonym na dochód i majątek najbogatszych.
Inflacja lepsza od deflacji
W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu, rząd sfinansuje interwencję fiskalną poprzez sprzedaż swoich obligacji – przynajmniej w części – krajowym bankom. To trudna operacja i łatwo ją zepsuć. Nieudana skończy się tym, że banki pożyczą państwu, ale odetną kredyt innym podmiotom na rynku. Ten „efekt wypychania” spowoduje, że cała interwencja będzie nieskuteczna a nawet szkodliwa, bo zabierze pieniądze z rynku i odda rządowi. To pogłębi recesję. Odcięcie przedsiębiorstw i gospodarstw domowych od kredytu to klasyczny negatywny szok popytowy, który doprowadzi również do spadku cen – deflacji.
Żeby temu zapobiec, potrzebny jest NBP, który zagwarantuje bankom, że wykupi od nich dług publiczny, ale pod warunkiem, że te nie odetną kredytu dla reszty gospodarki. To kluczowe. Mamy kryzys, a w czasie kryzysu banki niechętnie udzielają kredytów (i trudno się im dziwić).
Taka interwencja to taniec na linie. W sposób mechaniczny zwiększa ilość pieniądza w gospodarce. Do tego przynajmniej w obecnej fazie „hibernacji” gospodarki nie ma jak pociągnąć za sobą popytu (ten jest ograniczony twardymi regulacjami lockdownu). To, według podręcznikowej teorii ekonomii, powinno doprowadzić do zwiększonej inflacji. Do pewnego stopnia można ją powstrzymać wiarygodną obietnicą zwalczenia inflacji w przyszłości („spaleniem” jutro wydrukowanego dziś „pustego” pieniądza).