Robert Składowski: Dialog nie dla wszystkich. Kto skorzysta na jego reformie?

Czy dialog w Polsce ma być dla wybranych, a nie dla mniejszych organizacji, które realnie reprezentują polskich przedsiębiorców? Zamiast budować inkluzywną platformę współpracy, mamy kolejne narzędzie do faworyzowania korporacji.

Publikacja: 05.02.2025 04:30

Robert Składowski: Dialog nie dla wszystkich. Kto skorzysta na jego reformie?

Foto: Adobe Stock

Nie od dziś wiadomo, że wiele organizacji pracodawców lubi kreować się na rzecznika polskich przedsiębiorców. Najnowszy pomysł lobbowany przez niektóre z tych zrzeszeń – zmiany w ustawie o Radzie Dialogu Społecznego – rodzi wiele pytań. Nie o innowacyjność czy wsparcie polskiej gospodarki, ale o to, czyj interes tak naprawdę reprezentują ci, którzy popierają takie zmiany. Bo na pewno nie większości polskich przedsiębiorców.

Reprezentatywność... ale czyja?

Jedna z organizacji lobbujących w kwestii omawianej zmiany przedstawia się jako głos biznesu, ale czy mówimy tu o polskim biznesie? Gdy spojrzymy na strukturę jej członków, szybko zauważymy, że jej serce bije raczej dla dużych, międzynarodowych korporacji niż dla małych i średnich przedsiębiorstw (MŚP), które są fundamentem polskiej gospodarki. Przypomnijmy, że sektor MŚP odpowiada za około 99 proc. wszystkich firm w Polsce i zatrudnia większość pracowników. Czy organizacja ta ma zatem mandat do tego, by mówić w ich imieniu? Odpowiedź wydaje się prosta: nie.

Organizacja, o której mowa, reprezentuje przede wszystkim interesy podmiotów o gigantycznych przychodach, które mogą sobie pozwolić na wysokie składki członkowskie. Małe rodzinne firmy czy lokalni przedsiębiorcy, którzy walczą o przetrwanie, raczej nie znajdą tutaj swojego miejsca – ani wsparcia.

Paradoksem jest, że owa organizacja teoretycznie promuje konkurencyjność i wolny rynek, a w rzeczywistości wyklucza sektor MŚP z dialogu społecznego. Czyżby obawiano się, że głos małych firm zakłóci harmonię międzynarodowych interesów? Ironią losu jest to, że organizacje takie jak KIG czy inne grupy pracodawców, które skupiają firmy będące kręgosłupem polskiej gospodarki, nie mają realnego wpływu na decyzje podejmowane w Radzie Dialogu Społecznego.

Wielkość składek, a nie głos przedsiębiorcy

Organizacje, które lobbują omawiane zmiany, zdają się budować swoją reprezentatywność na wielkości przychodów ze składek. Wygląda na to, że w tym modelu nie liczy się liczba firm czy ich rzeczywisty wpływ na lokalną gospodarkę, ale wysokość wpłacanej kwoty. Małe firmy nie mogą pozwolić sobie na „bilet wstępu” do tej ekskluzywnej grupy, nie mają więc głosu w Radzie Dialogu Społecznego.

Jak już widać, przy stole „dialogu”, zasiadają głównie ci, którzy mają odpowiednie zasoby, czyli duże, międzynarodowe korporacje z zagranicznym kapitałem – tak jakby to one najlepiej wiedziały, co jest dobre dla polskich przedsiębiorców. Polskie firmy, szczególnie te mniejsze, rodzinne czy lokalne, mają miejsce gdzieś na końcu kolejki. Ich potrzeby nie są w „dialogu” właściwie reprezentowane.

Kto pracuje na sukces opozycji?

Wprowadzanie zmian, które ewidentnie faworyzują duże korporacje kosztem polskich przedsiębiorców, to idealna woda na młyn dla opozycji. Prawo i Sprawiedliwość, które przez lata marginalizowało Radę Dialogu Społecznego, z łatwością może teraz oskarżyć rząd o sprzyjanie interesom zagranicznego kapitału. Jak wiadomo, nic nie działa na wyborców lepiej niż hasła o „obronie polskiego biznesu przed międzynarodowymi korporacjami”.

Czyżby wspomniani lobbyści nieświadomie pracowali na polityczny sukces PiS? A może przeciwnie – to celowe działanie, by wprowadzić jeszcze więcej chaosu i podziałów? Trudno powiedzieć, ale jedno jest pewne: decyzje te wzmacniają narrację opozycji o „rządzie sprzyjającym wielkiemu kapitałowi, a nie polskim firmom”.

Rada Dialogu Społecznego miała być przestrzenią współpracy i wymiany poglądów między pracownikami, pracodawcami i rządem. Jednak lobbowane propozycje zmian grożą przekształceniem tego forum w klub dla wybranych – tych, którzy mogą pozwolić sobie na wysokie składki.

Czy można nazwać dialogiem dyskusję prowadzoną przez nielicznych, którzy nie chcą słuchać głosu prawdziwej Polski przedsiębiorczej: małych firm, rodzinnych biznesów i lokalnych przedsiębiorców? To całkowicie skrzywiony obraz dialogu społecznego, w którym mniejsi gracze, polskie firmy czy organizacje o wieloletniej tradycji mogą jedynie patrzeć, jak decyzje zapadają w wąskim gronie tych, którzy mają wpływy, pieniądze i międzynarodowe koneksje.

I tak oto tak ważny „dialog społeczny” staje się raczej monologiem największych korporacji.

Interes Polski czy korporacji?

Każda organizacja ma pełne prawo do reprezentowania swoich członków, ale sugerowanie, że mówi w imieniu całego polskiego biznesu, to spora przesada. Zmiany w ustawie o Radzie Dialogu Społecznego nie tylko szkodzą MŚP, ale także podważają sens samego dialogu społecznego.

Czy dialog społeczny w Polsce ma być dla wybranych, a mniejsze organizacje, które realnie reprezentują polskich przedsiębiorców, nie mogą w nim uczestniczyć? Zamiast budować inkluzywną platformę współpracy, mamy kolejne narzędzie do faworyzowania korporacji. I tak polski przedsiębiorca patrzy z boku, jak jego przyszłość jest ustalana za jego plecami – przez „dialog społeczny”, który ze „społecznością” niewiele ma wspólnego.

Może zamiast mówić o reprezentatywności w oparciu o wielkość pobieranych składek, warto pomyśleć o tym, jak przywrócić równowagę w Radzie Dialogu Społecznego? Bo jeśli organizacje pracodawców, które promują tego rodzaju propozycje przepisów, nie zmienią swojego nastawienia, to prędzej czy później staną się symbolem wykluczania polskiego biznesu z procesu decyzyjnego. A wtedy opozycja podziękuje im za tę „pomoc”.

Autor jest prezesem Ogólnopolskiej Federacji Przedsiębiorców i Pracodawców – Przedsiębiorcy.pl

Nie od dziś wiadomo, że wiele organizacji pracodawców lubi kreować się na rzecznika polskich przedsiębiorców. Najnowszy pomysł lobbowany przez niektóre z tych zrzeszeń – zmiany w ustawie o Radzie Dialogu Społecznego – rodzi wiele pytań. Nie o innowacyjność czy wsparcie polskiej gospodarki, ale o to, czyj interes tak naprawdę reprezentują ci, którzy popierają takie zmiany. Bo na pewno nie większości polskich przedsiębiorców.

Reprezentatywność... ale czyja?

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Gorzka porażka sądownictwa
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Rzecz o prawie
Arkadiusz Sobczyk: Firma jako administrator, czyli ważkie skutki błędu
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: O sztuce dla prawa
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Adwokaturo, czemu sobie to robisz?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: „Nie bać Tuska” kontra osiem gwiazdek