A więc wojna, wojna celna. Groźby zaprzysiężonego niespełna dwa tygodnie temu prezydenta USA nie były blefem. Donald Trump właśnie oddał pierwszą salwę w wojnie celnej uderzając 25-procentowymi karnymi cłami w najbliższych geograficznie, a także biznesowo partnerów USA – w Meksyk i Kanadę (tu niższa 10-proc. stawka ma objąć surowce energetyczne). Jego tłumaczenie, że ma to skłonić oba kraje do bardziej intensywnej walki ze szmuglem do USA nielegalnych imigrantów i fentanylu, syntetycznego narkotyku, od którego uzależniły się miliony Amerykanów, to tylko trik mający ułatwić nałożenie ceł.
Dlaczego Trump mocniej uderzył w partnerów swojego kraju?
Charakterystyczne, że w Chiny, najpoważniejszego konkurenta Ameryki, Trump uderza tylko 10-proc. dodatkową stawką. Sobotni ruch wygląda więc tak, jakby chciał „zachęcić do negocjacji” rosnącego w siłę groźnego rywala, bijąc pięścią prosto w nos kumpli z własnej paczki.
Działania Trumpa uderzają w tworzone od wielu lat powiązania firm amerykańskich i rozrywają łańcuchy dostaw łączące je z kooperantami oraz filiami w Meksyku i Kanadzie. Stąd pochodzi 40 proc. importu dóbr do USA, a przez granice przepływają towary przemysłowe o wartości aż 2 mld dolarów dziennie.
Wojna Trumpa zaboli Amerykanów
Uderzenie Trumpa najbardziej odczuje przemysł samochodowy. Jak pisze „The Wall Street Journall, USA sprowadziły z Meksyku w roku 2023 r. auta i części o łącznej wartości 147 mld dol., a z Kanady – blisko 60 mld dol. Nawet amerykański GM sprowadza stąd 28 proc. samochodów sprzedawanych w macierzystym kraju.
Czytaj więcej
Nowe cła Donalda Trumpa będą mieć wpływ na towary i usługi z krajów UE, zaszkodzą amerykańskiemu eksportowi i importowi płodów rolnych, zdaniem analityków mogą wywindować w tym roku ceny złota powyżej 3000 dolarów/uncja.