PiS nie miał ostatnio dobrego czasu. Spór wokół ustawy represyjnej, która nie tylko wywołała gorące emocje w Polsce, ale też zapewne napyta rządowi biedy w relacjach z Brukselą. Niezamknięta sprawa prezesa NIK Mariana Banasia. Wcześniej targi koalicyjne z partiami Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina oraz wewnętrzny spór o ustawę o 30-krotnym limicie składek ZUS. Wszystko to sprawiło, że październikowe zwycięstwo PiS szybko przybladło.
Wraz z tym, jak piętrzyły się problemy, w obozie władzy widać było niepokój o przyszłość. W końcu PiS nie tylko nie dostało premii za wyborcze zwycięstwo, ale wręcz zaczęło tracić poparcie. W związku z tym, choć Andrzej Duda jest dziś liderem sondaży, to wynik majowych wyborów prezydenckich nie jest przesądzony. W PiS zaczęła się nawet pojawiać koncepcja głębokiego resetu, przewrócenia politycznego stolika, jakiegoś spektakularnego posunięcia, które miałoby odwrócić los.
Początkowo mogło się wydawać, że kilkakrotne ataki Putina na Polskę przychodzą w najgorszym momencie dla PiS. Z powodu okresu świątecznego obóz władzy dość długo zwlekał z odpowiedzią. Najpierw swój komunikat opublikowało MSZ, w ostatnią niedzielę zaś bardzo mocne stanowisko przedstawił premier Mateusz Morawiecki. Służby szefa rządu zadziałały sprawnie – oświadczenie przełożono na wiele języków i kolportowano za pomocą mediów społecznościowych. W efekcie odpowiedź premiera na kłamstwa Putina o przyczynach wybuchu II wojny światowej została dostrzeżona przez wszystkie poważane media na świecie.
Jeszcze ważniejsza była reakcja sojuszników – zaczęło się od komentarza ambasador Georgette Mosbacher, która na Twitterze skrytykowała kłamstwa prezydenta Rosji. Miało to dwa efekty. Amerykańską ambasador i całą amerykańską dyplomację ostro zaatakowały zarówno rosyjskie media, jak i ichniejsze MSZ. Ale dla Polski ważniejsze było coś innego – po stronie historycznej prawdy, ale też po stronie Polski zgodnie stanęli ambasadorzy Izraela, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i wiele europejskich autorytetów.
W efekcie PiS dostało prezent od losu. Po pierwsze rządzący będą się teraz chwalić, że wbrew krytykom rola Polski wzrosła, skoro przedstawiciele rządów tylu krajów stanęli w sporze o historię po stronie Polski. W narracji PiS będzie to podważać tezę opozycji o izolacji naszego kraju. Po drugie zaś PiS może mówić, że miało rację, gdy przykładało tak dużą wagę do historii i walczyło ze stereotypami przypisującymi Polsce sprawczą rolę w Holokauście. Reakcję na słowa Putina może wykorzystać jako dowód, że kampania dotycząca pamięci o II wojnie światowej była nie tylko słuszna, ale też skuteczna. Na krótką metę więc prezydent Rosji, chcąc zaatakować Polskę, zrobił PiS prezent.