Niektóre zajęcia akademickie pozostawiają w nas ślad. Ja studiowałam biologię na UW i mam sporo takich wspomnień, zwłaszcza z ćwiczeń. Na studiach tych wylądowałam za sprawą fascynacji życiem wynikłej z doświadczenia przeprowadzonego w czwartej klasie podstawówki. Polegało ono na wyhodowaniu w słoju z wodą i sianem niezliczonych jednokomórkowców zwanych wówczas pierwotniakami (dziś to są na ogół protisty), z których „naszego kuzyna pantofelka” udało mi się całkiem długo obserwować pływającego na szkiełku pod mikroskopem, w które moja zbiorcza szkoła gminna była już w owych zamierzchłych czasach wyposażona. Wracając do czasów akademickich – na ćwiczeniach z zoologii bezkręgowców, które dla mojej grupy prowadziła wspaniała dr Mauryla Kiersnowska – mieliśmy owego ukochanego kuzyna umieścić w 8-proc. (bodajże) alkoholu. Nie w celu, żeby go tak od razu uśmiercić, ale by zaobserwować, jak się odrzęsia – czyli jak mu wszystkie rzęski odpadają i komórka staje się łysa.
Alkohol to substancja dla żywych komórek nie bez znaczenia. Także naszych, gdy uświadomić sobie, że liczne nabłonki wewnętrzne, np. wyściełające nam drogi oddechowe, to pobratymcy „kuzyna pantofelka” w tym sensie, że są orzęsione. Czy próbuję powiedzieć, że jak się napijemy, to sobie odrzęsiamy? No cóż… Oby tylko!
Czytaj więcej
Między stężeniem mikro- i nanoplastiku a istnieniem w ludzkich tkankach uszkodzeń mogących wprost prowadzić do problemów zdrowotnych ma miejsce niepokojący związek.
Wiemy, że palenie papierosów powoduje raka, ale nie dociera do nas, że bywa on również konsekwencją picia alkoholu
Na początku stycznia tego roku należący do minionej już administracji prezydenta Joe Bidena naczelny lekarz Stanów Zjednoczonych dr Vivek Murthy wydał nowe zalecenie mierzące się z naukowo udokumentowanym problemem związków picia alkoholu ze wzrostem ryzyka zachorowania na raka. W USA alkohol jest trzecim, po tytoniu i otyłości, najczęstszym pozytywnym korelatem schorzeń onkologicznych. Zwyczaj sięgania po kieliszek, kufel lub wprost butelkę zwiększa ryzyko zachorowania na co najmniej siedem rodzajów raka. Dr Murthy wskazuje na potrzebę umieszczenia na butelkach z alkoholem stosownych ostrzeżeń przed skutkami picia. Nowe zalecenia podkreślają, że choć „dowodów naukowych na to powiązanie przybywa od czterech dekad, mniej niż połowa Amerykanów uznaje spożywanie alkoholu za czynnik ryzyka zachorowania na raka”.
Nie wiem, czy ktoś o to kiedykolwiek naszych rodaków zapytał, ale myślę, że i tu połowa by się nie znalazła. Istotnie, z paczek z wyrobami zawierającymi tytoń straszą nas od lat potworne zdjęcia i informacje dotyczące powodowania raka przez zawarte w nich wyroby. Na flaszkach z napojami alkoholowymi takich obowiązkowych naklejek brak. Wpływem na budżet nie da się tego prosto wyjaśnić, skoro banderolka akcyzy jest i na jednych, i na drugich produktach.