Do niedawna z rozmów z lekarzami wyłaniał się obraz państwa, które jeśli zawiedzie w sprawie koronawirusa, to na poziomie powiatów. Premier i minister zdrowia wraz z szefem Głównego Inspektoratu Sanitarnego mogą wprowadzić najlepsze nawet zasady działania, ale to nie uleczy na szczeblu lokalnym zapuszczonej od 30 lat służby zdrowia.
Dziś sytuacja jest jeszcze bardziej dramatyczna. Szpitale, chcąc dokupić sprzęt – formalnie są na to pieniądze – odsyłane są od Annasza do Kajfasza. Zamówienia krążą między Agencją Rezerw Materiałowych a urzędami wojewódzkimi i marszałkowskimi (te są często w konflikcie z wojewodami), po drodze giną dokumenty, czas mija, a pieniądze na respiratory i inne urządzenia albo nie są wykorzystane, albo są trwonione. I mowa tu o poziomie nie powiatów, ale miast wojewódzkich odpowiedzialnych za stworzenie pierwszej linii frontu walki z wirusem.
Jesteśmy dziś świadkami sytuacji paradoksalnej. Z jednej strony mamy nadludzki wysiłek lekarzy, pielęgniarek i personelu medycznego, starających się w ramach swych zdolności i możliwości zrobić wszystko, by zatrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa, do tego przykłady solidarności obywatelskiej – od właścicieli barów i restauracji dostarczających za darmo posiłki dla pracowników szpitali po młodzież pomagającą seniorom w zakupach czy wyprowadzaniu psów i morze ludzkiej życzliwości. Mamy przykłady nauczycieli, którzy dają popis kreatywności i zaangażowania, by nie zostawić np. maturzystów i ósmoklasistów bez pomocy przed egzaminami. Z drugiej strony – ospałe państwo i stojący nad przepaścią system ochrony zdrowia. Widzimy absurdy kolejek osób w kwarantannie, które nie mogą doczekać się testów na obecność koronawirusa.
Nie, wbrew twierdzeniom opozycji rząd nie mógł się na zarazę lepiej przygotować. Problemem nie są decyzje podejmowane w lutym czy maju, ale nasza mentalność. Tak, opozycja ma rację, że trzeba było wcześniej kupić testy, ale warto pamiętać, że Ewa Kopacz nie kupiła szczepionek na grypę AH1N1. Po fakcie była chwalona za gospodarność, bo epidemia Polskę ominęła.