Te wybory to katastrofa. Nie dlatego, że wszyscy się przy urnach zarazimy. Katastrofą jest to, co się w tej chwili dzieje – pandemia i inne problemy zdrowia Polaków – wszystko poszło na bok, a liczy się tylko polityka. Na wiecach wyborczych wszyscy kandydaci przekraczają zdrowy rozsądek. Wiedzieliśmy, że tak będzie i mówiliśmy, że wybory nie powinny odbywać się w epidemii, bo wiadomo, że tu są emocje, ludzie zapominają o maskach, inni nie chcą ich nosić. Same wybory nie są szczególnie niebezpieczne przy dobrej organizacji i zachowaniu środków bezpieczeństwa. Najwięcej mogą nas kosztować kolejki i grupy ludzi, które będą się pojawiać przed lokalami wyborczymi, a to może być nieuniknione, szczególnie w lokalach, gdzie jest ciasno.
Gdyby dochodziło do większej liczby zakażeń, wybory powinno się przesunąć lub zrobić je korespondencyjnie?
Taki postulat był od początku. Najbezpieczniej byłoby gdyby wybory odbyły się za rok, najwcześniej. Przy tym należało zostać.
Czy we wrześniu będziemy mogli posłać dzieci do szkół, przedszkoli, żłobków?
Dziś coraz więcej wiemy o tej chorobie i widzimy, że dzieci inaczej chorują niż dorośli, znacznie częściej bezobjawowo. Okazuje się także, że nie zarażają tak łatwo, jak początkowo podejrzewano. W rodzinach, gdzie wykryto koronawirusa, badania pokazują, że dzieci nie były roznosicielami. Trzeba przeanalizować doświadczenia innych krajów, w których po otwarciu placówek oświatowych nie wzrosła masowo liczba zachorowań. Potrzebujemy szczegółowego raportu na temat przebiegu pandemii w Polsce. Kto zachorował objawowo a kto ciężko, z podziałem na grupy wiekowe i inne czynniki ryzyka. W Stanach Zjednoczonych średnia śmiertelność spadła, bo przeciętny wiek chorych obniżył się z 60 lat do 35 lat, bo wyłapują dużo osób młodszych, robiąc masowe badania. Śmiertelność poniżej 40. roku życia jest 1-2 na tysiąc, a w grupie 60+ jest między 10 a 15 proc.
Można powiedzieć, kiedy to się skończy?
Nie. Grypa w jednym sezonie zaraża około 10 proc. ludzi, ale ostatni mutant „świńskiej grypy” jest z nami 11 lat. COVID mógłby zniknąć, gdyby zaraził więcej ludzi i nie zmutował, albo gdy wszyscy zostaną zaszczepieni.
Nie wrócimy do normalnego życia?
Wrócimy, ale będziemy musieli się przystosować do życia z tą chorobą, jak nauczyliśmy się żyć z innymi.
— rozmawiał Jacek Nizinkiewicz
współpraca Joanna Leśniewska