Ministerstwo Sprawiedliwości wychodzi naprzeciw oczekiwaniom asystentów i referendarzy w sądach. Chce wprowadzić dla nich aplikację uzupełniającą. Po jej ukończeniu mogliby oni zasiąść za sędziowskim stołem.
– Pomysł jest dobry, ale nie spełnia wszystkich naszych oczekiwań – mówią zainteresowani.
Coś nowego
– Aplikacja uzupełniająca ma być szansą dla tych asystentów i referendarzy, którzy już dziś pracują na rzecz wymiaru sprawiedliwości – mówi Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości odpowiadający za sądownictwo. To dodatkowa opcja, żeby pozyskać kadry i wynagrodzić już pracujących w wymiarze sprawiedliwości. Zdradza też jej szczegóły.
– W założeniu ma to być szkolenie zbliżone do dzisiejszych aplikacji specjalistycznych – prokuratorskiej i sędziowskiej. A to oznacza egzamin wstępny i końcowy egzamin państwowy. Wszystko po to, by wyłonić najlepszych. Ma się odbywać w weekendy i być może częściowo w dni powszednie, oczywiście w takiej sytuacji aplikanci byliby zwolnieni w tym czasie z obowiązków służbowych. Limit, tak jak i w przypadku pozostałych aplikacji prowadzonych w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, ustalać ma minister sprawiedliwości. Decydujące mają być potrzeby wymiaru sprawiedliwości i możliwości finansowe.
– Wstępnie ustaliliśmy, że aplikacja uzupełniająca ma trwać 18 miesięcy, odbywać się w KSSiP w Krakowie, a z czasem może i w Warszawie – dodaje wiceminister.