Zgodnie z decyzją Międzynarodowego Organu Kontroli Środków Odurzających (International Narcotics Control Board, INCB), w związku z sytuacją kryzysową oraz narastającymi potrzebami humanitarnymi w Ukrainie, uzyskanie pozwolenia na wywóz produktu leczniczego zawierającego w swoim składzie substancję kontrolowaną (środek odurzający albo substancję psychotropową) nie wymaga wcześniejszego pozwolenia a przywóz władz ukraińskich – informuje Główny Inspektorat Farmaceutyczny (GIF). I dodaje, że wnioski o wydanie takiego pozwolenia otrzymają również najwyższy priorytet i będą rozpatrywane poza kolejnością.

- To bardzo dobra decyzja – komentują dla „Rzeczpospolitej” członkowie Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA). Jednocześnie niepokoi ich fakt, że wśród dostępnych bez recepty leków przeciwbólowych czy przeciwzapalnych, które przesyłane są dla ofiar wojny na Ukrainę, znajdują się substancje kontrolowane, np. leki zawierające morfinę czy zastrzyki przeciwzakrzepowe.

- Jeśli taki transport trafi np. do szpitala, to pół biedy. Jeśli trafi gdzie indzie, może być rozładowany na gołej ziemi, w warunkach dalekich od optymalnych. Co jeśli leki zamarzną lub zostaną zalane roztopionym śniegiem? Czy kierowca TIR-a ma świadomość, że w darach są leki? Czy jest w stanie zagwarantować poprawną temperaturę w ładowni czy kontenerze? Co po rozładunku? – pyta Mariusz Poitowicz z NRA i podkreśla, że leki na Ukrainę powinny być transportowane przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych.

Czytaj więcej

Gminy i fundacje kupują leki dla uchodźców