Patryk Vega to bodaj jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich reżyserów filmów kinowych w ostatnim 20-leciu. Nakręcił hity, które przyciągnęły do kin miliony widzów, takie jak kolejne części „Pitbulla”, „Botoks” lub „Polityka”. Do kin wszedł jego nowy film, kręcony przez około 2 lata. W Polsce hitem się nie stał.
„Putin” Patryka Vegi nie chwycił w Polsce. Niecałe 38 tys. biletów w premierowy weekend
Jednak produkcja anglojęzyczna (więc trudna dla polskiego widza choćby dlatego) i pierwsza, którą pokazywać mają także kina za granicą hitem na razie nie jest. Pokazują to nie tylko opinie krytyków w mediach, ale i wyniki sprzedaży biletów.
Mimo prób uzyskania rozgłosu w atmosferze międzynarodowego skandalu (Vega na profilu w mediach społecznościowych co rusz umieszczał przetworzony wizerunek Vladimira Putina w różnych rolach, a także napisał, że służby rosyjskie próbowały odkupić od niego film), czy zaangażowania do produkcji sztucznej inteligencji - na otwarciu, czyli w pierwszy weekend wyświetlania, film obejrzało… niecałe 40 tys. osób (37,9 tys. wg Boxoffice.pl).
Gigantyczny budżet na film o prezydencie Rosji. Kto mógł wyłożyć pieniądze?
Komentujący film w mediach społecznościowych widzowie poddają w wątpliwość, czy inwestycja w film się zwróci. Zresztą zastanawiają się też, czy prawdą jest, że jej budżet wyniósł 14 mln dol. (około 55 mln zł). Ta kwota padła m.in. w materiałach marketingowych opublikowanych np. przez PAP, ale wielu naszych rozmówców zastanawia się, kto ją wyłożył i w jakiej formie.
Podejrzenia osób idą w kierunku niemieckiej kinowej firmy Kinostar. Jej kina grają „Putina” od ub. tygodnia, a nazwa padła we wzmiankowanej informacji prasowej. Ogłoszono w niej, że film „został sprzedany” na szereg rynków i zapowiedziano premiery jesienią.