188,5 miliona ludzi na świecie narzeka dziś na niewielkie upośledzenie wzroku, u 217 milionów jest ono średnie lub poważne, a 36 milionów nie widzi w ogóle. Jak wynika z raportu opublikowanego przez „Lancet Global Health", do 2050 r. światowa populacja osób, które całkowicie stracą wzrok, zwiększy się ponadtrzykrotnie.
Z badań przeprowadzonych w 188 krajach wynika również, że w 2050 r., czyli za 33 lata, na Ziemi żyć będzie 115 milionów niewidomych, a liczba osób z różnego rodzaju uszkodzeniami wzroku wzrośnie do 550 mln. Powód? Starzenie się społeczeństwa i choroby związane z wiekiem.
Kolejki są już mniejsze
Krajowe dane również nie napawają optymizmem. 1,5 miliona Polaków jest niewidomych albo zmaga się z upośledzeniem wzroku. Według raportu Fundacji na rzecz Zdrowego Starzenia się „Okulistyka i choroby siatkówki w aspekcie zdrowego i aktywnego starzenia się" 1,5 mln Polaków jest niewidomych lub wykazuje upośledzenie wzroku w związku z zaćmą, jaskrą lub zwyrodnieniem plamki żółtej związanym z wiekiem (AMD). Mimo że, jak wynika z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), kompleksowa diagnostyka i odpowiednio wcześnie wdrożone leczenie pozwala wyleczyć 85 proc. przypadków zaburzeń widzenia, problemem pozostaje ograniczony dostęp do terapii.
W lepszej sytuacji są chorzy z zaćmą, najczęstszym na świecie upośledzeniem widzenia polegającym na zmętnieniu soczewki prowadzącym do utraty wzroku. Jak tłumaczy konsultant krajowy okulistyki prof. Marek Rękas z Wojskowego Instytutu Medycznego (WIM), w Polsce cierpi na nią ok. 700 tys. osób, ale operacji wymaga zaledwie ok. 400 tys. Dzięki wytycznym kierowanego przez niego ministerialnego zespołu okulistów i ekspertów w życie weszło zarządzenie prezesa NFZ mające zmniejszyć kolejki do tego popularnego zabiegu. Te bowiem były anegdotyczne – pod koniec 2017 r. średni czas oczekiwania wynosił 148 dni. W 2018 r., dzięki środkom, które trafiły na leczenie zaćmy na mocy specustawy, ten czas skrócił się o ponad miesiąc. W kwietniu na pilną operację trzeba było czekać 134 dni. Dziś w wielu ośrodkach w Polsce pacjenci w przypadkach pilnych czekają mniej niż dwa miesiące. Wszystko dzięki wprowadzeniu obowiązkowej wizyty przedoperacyjnej w szpitalu, w którym ma się odbyć operacja. Ma ona potwierdzić, czy pacjent rzeczywiście potrzebuje pilnego zabiegu, czy skierowanie dostał „na zaś", bo kiedy przyjdzie jego kolej, jego wzrok zdąży się pogorszyć. Okazało się, że ok. 30 proc. pacjentów w kolejce nie wymagało natychmiastowej operacji.
Groźna jaskra
O ile sytuacja z dostępem do refundowanych operacji zaćmy się poprawia, o tyle trochę trudniej mają chorzy z jaskrą, czyli zespołem chorób, który prowadzi do zaniku nerwu wzrokowego i w którym czynnikiem ryzyka jest podwyższone ciśnienie wewnątrzgałkowe. W przeciwieństwie do zaćmy jaskra prowadzi do całkowitej utraty wzroku, a jej leczenie operacyjne jest jednym z najbardziej skomplikowanych zabiegów w okulistyce. Prof. Rękas, którego ośrodek wykonuje 600 operacji jaskry rocznie, czyli 10 proc. wszystkich wykonywanych w kraju, podkreśla, że bardzo ważne jest, by zabieg wykonywał doświadczony operator. O skali trudności operacji jaskry świadczyć może fakt, że takie zabiegi wykonuje tylko 15 ośrodków w kraju, a wyszkolenie operatora zajmuje kilka lat.