Postęp w dziedzinie lufowej artylerii nie wziął się z niczego. – Wojska lądowe już po historycznym przełomie miały w miarę skonkretyzowany plan, a firmy, wbrew codziennej mizerii, zawczasu myślały o rozwoju technologii – tłumaczy Mariusz Cielma, ekspert militarny i szef Nowej Techniki Wojskowej.
Prawdziwy cud polegał na tym, że wszystkim, także kolejnym ekipom resortowych decydentów, mimo potknięć i przeciwności nie zabrakło konsekwencji we wciąganiu armat na cyfrowy brzeg. To dlatego m.in. polska artyleria - wciąż jeszcze oparta na konstrukcjach wywodzących się z czasów Układu Warszawskiego - zdecydowanie zmienia oblicze. Jak oceniają eksperci, dołączamy do grona właścicieli zupełnie przyzwoitych systemów.
Ogniste skorupiaki: haubice Krab, samobieżne moździerze Rak, wielolufowe wyrzutnie rakiet WR-40 Langusta, to dziś sztandarowe produkty HSW.
Tradycje COP
Podkarpacka zbrojownia wyrosła z tradycji COP i Zakładów Południowych budowanych w imponującym tempie na naznaczonych biedą obrzeżach Puszczy Sandomierskiej. Już w przededniu wojny, po 800 dniach od wbicia na placu budowy pierwszej łopaty, w nowych halach montowano i testowano haubice polowe kal. 100 mm. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza teraz, gdy HSW w imponującym stylu wraca do swojej pierwotnej artyleryjskiej misji. Huta właśnie realizuje największe dziś w zbrojeniówce zamówienie na 96 samobieżnych superdział 155 mm Krab i na setki pojazdów towarzyszących za ponad 4 mld zł.
Hitem eksportowym może się wkrótce okazać także Rak. Jest to jeden z najnowocześniejszych obecnie w Europie samobieżnych, zautomatyzowanych moździerzy 120 mm - całkowicie polskiej konstrukcji. 64 jednostki ogniowe Raka wojsko zamówiło w HSW za blisko 1 mld zł dwa lata temu.