Postęp w dziedzinie lufowej artylerii nie wziął się z niczego. – Wojska lądowe już po historycznym przełomie miały w miarę skonkretyzowany plan, a firmy, wbrew codziennej mizerii, zawczasu myślały o rozwoju technologii – tłumaczy Mariusz Cielma, ekspert militarny i szef Nowej Techniki Wojskowej.
Prawdziwy cud polegał na tym, że wszystkim, także kolejnym ekipom resortowych decydentów, mimo potknięć i przeciwności nie zabrakło konsekwencji we wciąganiu armat na cyfrowy brzeg. To dlatego m.in. polska artyleria - wciąż jeszcze oparta na konstrukcjach wywodzących się z czasów Układu Warszawskiego - zdecydowanie zmienia oblicze. Jak oceniają eksperci, dołączamy do grona właścicieli zupełnie przyzwoitych systemów.