„Rzeczpospolita”: Jakby pan skomentował sytuację opisaną przez Onet? Trzech żołnierzy usłyszy zarzuty w związku z użyciem broni wobec osób przekraczających polską granicę.
Gen. Stanisław Koziej: Moim zdaniem jest to bardzo niezrozumiała sytuacja. Skoro zdarzyło się to dwa miesiące temu, i do tej pory nie jest wyjaśniona, to jest to jakaś granda. Dziwię się, że żołnierzom stawia się tego typu zarzuty. Jeśli się ich wysyła do zadań ochrony granicy, to trudno im stawiać zarzuty, że używają w jej obronie broni, którą mają.
Być może warto zastanowić się, czy nie jest błędem wysyłanie do obrony granicy żołnierzy w roli wsparcia Straży Granicznej, gdy w dodatku liczba żołnierzy jest niewiele mniejsza od liczebności całej tej formacji (na granicy stacjonuje obecnie ok. 6 tys. żołnierzy, cała Straż Graniczna liczy niespełna 15 tys. funkcjonariuszy - red.). Wydaje się, że warto byłoby zmienić formułę ich zadania tak, aby Zgrupowanie Wojskowe „Podlasie” prowadziło operację graniczną w reżimie służby wartowniczej, ochraniając wyznaczone odcinki granicy i infrastrukturę graniczną tak, jak w innych przypadkach ochrony obiektów wojskowych przez pododdziały wartownicze. Wtedy być może takie komplikacje z użyciem broni by nie występowały.
Czytaj więcej
- Dlaczego wobec żołnierzy zastosowano tak daleko idące środki przymusu jest sprawą bulwersującą...
Czyli mamy tu do rozwiązania pewne kwestie prawne?
Zgadzam się też z tym, co mówi szef BBN, o potrzebie wprowadzenia dodatkowych jasnych regulacji prawnych użycia wojska w tego typu sytuacjach w warunkach agresji podprogowej i użycia sił zbrojnych do prowadzenia obrony przeciwhybrydowej bez konieczności ogłaszania stanu wojennego, stanu wojny lub mobilizacji.