– Wszedłem do jego pokoju i (Franciszek) miał otwarte oczy – mówi lekarz w rozmowie z włoskim dziennikiem. – Ustaliłem, że nie ma problemów oddechowych. Potem spytałem go o imię, ale nie odpowiedział – dodaje. – W tym momencie wiedziałem, że nic nie można zrobić. Był w śpiączce – mówi Alfieri.
Z kolei w rozmowie z „La Repubblica” Alfieri twierdzi, że niektórzy przedstawiciele Watykanu chcieli, aby przenieść Franciszka do szpitala. – Umarłby w drodze – tłumaczy. – Przeprowadzenie tomografii komputerowej pozwoliłoby na precyzyjniejszą diagnozę, ale na nic więcej. To był jeden z tych udarów, które w ciągu godziny kończą życie – dodaje.
Wiedzieliśmy, że chce wrócić do domu (z kliniki Gemelli), by znów być papieżem, do ostatniej chwili. Nie zawiódł nas
Sergio Alfieri, kierujący zespołem lekarzy, którzy zajmowali się papieżem
Lekarz opiekujący się papieżem: W ostatnich dniach żałował jednego
W czasie pięciotygodniowego pobytu w klinice Gemelli stan papieża przez pewien czas był krytyczny, ale po najpoważniejszym kryzysie, gdy lekarze obawiali się o życie papieża, stan zdrowia Franciszka zaczął się poprawiać. W Wielką Niedzielę Ojciec Święty przemówił do wiernych zgromadzonych na Placu Św. Piotra, co uznano za dowód, że jego rehabilitacja, która miała trwać dwa miesiące, przebiega dobrze.
W Wielką Niedzielę papież spotkał się też z wiceprezydentem USA J.D. Vancem. 17 kwietnia odwiedził więzienie w Rzymie, gdzie spotkał się z osadzonymi. Mimo złego stanu zdrowia miał cały czas wykonywać obowiązki służbowe.
Alfieri zapewnia, że papież słuchał lekarzy, którzy prosili go, aby nie przeciążał się. – Powrót do pracy był częścią jego terapii – zaznacza. Przed 21 kwietnia lekarz widział papieża w sobotę po południu. – Był w dobrej formie – mówi, wspominając, że przyniósł Franciszkowi ciasto o smaku, który Ojciec Święty lubił. Papież miał mu powiedzieć: „Czuję się dobrze, zacząłem znów pracować, podoba mi się to”.