W rzeczywistości matką była surogatka, czyli kobieta, która wedle złożonego oświadczenia zgodziła się na implementację w drodze in vitro zarodków od zleceniodawcy. A także na urodzenie dziecka w wyniku tego zabiegu oraz na zrzeczenie się wszelkich praw do dziecka. Potwierdzał to hinduski akt urodzenia, który zawierał jedynie imię i nazwisko ojca. W danych matki wpisano: „imię i nazwisko matki nieznane". Ojcu dziecka, obywatelowi polskiemu zamieszkałemu za granicą zależało jednak, ażeby również dziecko miało polski paszport, pozwalający swobodnie podróżować po krajach UE.
Czytaj także: Trybunał: dziecko nielegalnie zamówione u surogatki, można odebrać nabywcom
Złożył więc wniosek do Urzędu Stanu Cywilnego Warszawy o przeniesienie hinduskiego aktu urodzenia do polskiego rejestru stanu cywilnego w drodze transkrypcji. W ten oto sposób polskie urzędy, a następnie sądy, zostały wciągnięte w orbitę spraw znanych dotychczas głównie z zagranicznych przekazów.
Przepisy Prawa o aktach stanu cywilnego przewidują jednak, że kierownik USC odmawia dokonania transkrypcji, jeżeli byłaby ona sprzeczna z podstawowymi zasadami porządku prawnego RP.
Kierownik USC stwierdził, że transkrypcja aktu urodzenia nie zawierającego danych matki, naruszałaby podstawowe zasady porządku prawnego w RP, i wydał odmowną decyzję. Potwierdził ją wojewoda, zaznaczając, że wszelkie umowy cywilnoprawne o surogację są w Polsce bezskuteczne, a zgodnie z polskim prawem ustalenie ojcostwa uzależnione jest od uprzedniego ustalenia macierzyństwa. Hinduski akt urodzenia nie jest więc aktem urodzenia w rozumieniu polskiego prawa.