Często w danej rodzinie jest jakaś operatywna osoba, nieraz nawet z wykształceniem prawniczym, która z powodzeniem mogłaby reprezentować swojego bliskiego w śledztwie i sprawie karnej, np. poszkodowanego w wypadku czy pobitego w bójce. Skoro członek rodziny może być pełnomocnikiem w sprawie cywilnej, dlaczego takiej możliwości nie wprowadzić w postępowaniu karnym?
Pytanie to pojawia się także w związku z przygotowanym projektem nowelizacji kodeksów karnych, w tym procedury, w której proponuje się m.in. rozszerzenie uprawnień radców prawnych reprezentowania poszkodowanych (szerzej: „Adwokaci stracą monopol na sprawy karne”, „Rz” z 18 kwietnia). Jednym z postulatów (optuje za nim jego pomysłodawca – założone na Mazurach Stowarzyszenie Pomocy Prawnej „Stop wyzyskowi”) jest umożliwienie sytuacji, w której pełnomocnikiem poszkodowanego w sprawie karnej będzie ktoś z jego bliskich.
– Śledztwo może trwać latami, wymagać wielokrotnego zwracania się do policji, prokuratury czy sądu, a nawet bogatego człowieka może nie być stać na angażowanie przez tak długi czas adwokata. Można więc wykorzystać jego najbliższych, aby go reprezentowali. Na wzór spraw cywilnych – argumentuje mec. Lech Obara, prawnik Stowarzyszenia „Stop wyzyskowi”.
Rzeczywiście, w sprawach cywilnych udział bliskich jest dość szeroki. Pełnomocnikiem strony procesu (oprócz adwokata lub radcy) mogą być rodzice, małżonek, rodzeństwo, zstępni, czyli np. syn lub wnuk. Mogą prowadzić sprawy swoich krewnych, jeśli tylko mają odpowiednie umiejętności.
Tymczasem w sprawie karnej zasadniczo może występować tylko adwokat (nowelizacja chce dać te uprawnienia także radcom). Tylko w sytuacji, gdy pokrzywdzony jest osobą nieporadną (poważnie chorą), jego prawa może wykonywać ten, pod którego opieką pozostaje (art. 51 kodeksu postępowania karnego).