Po incydencie z samolotem Alaska Airlines, rezerwujący bilety coraz częściej sprawdzają, jaka maszyna obsługuje to połączenie. I nie jest to skomplikowane.
— Kłopoty dotyczyły modelu B737 MAX-9, którego nie ma w Europie. W MAX-9 wyleciały zapasowe drzwi, MAX-8 i MAX-10, jakimi lata Ryanair i kilka innych linii europejskich, mają inną konstrukcję. W naszych samolotach nie ma drzwi zapasowych, tylko normalne drzwi ze wszystkimi odpowiednimi zabezpieczeniami i czujnikami. W ubiegłym roku nasze MAX-y wykonały milion rejsów bez jakichkolwiek problemów — tłumaczył prezes Ryanaira.
Czytaj więcej
Dodatkowe kontrole jakości i zmiana systemu pracy w fabryce w Seattle i u kooperantów dały efekty. Boeing poinformował o niedoróbkach wykrytych w B737 MAX, które miały już odlecieć do klientów. To kolejny cios w reputację koncernu.
Przyznał jednocześnie, że jego linia także miała kłopoty z MAX-ami dwa lata temu. — Wtedy Boeing wracał z nimi po pandemii Covid-19. Poinformowaliśmy wówczas pasażerów, że jeśli ktokolwiek z nich obawia się polecieć MAX-em, może bez jakichkolwiek dodatkowych opłat wybrać rejs obsługiwany przez B737NG. Nikt się nie zgłosił — dodał Michael O’Leary.
Był to nie tylko powrót MAX-ów po pandemii, ale i po 20-miesięcznym uziemieniu B737 MAX-8 po dwóch katastrofach — indonezyjskich LionAir 31 października 2018 roku i etiopskich Ethiopian Airlines 10 marca 2019. Łącznie w obu wypadkach zginęło 346 osób. Boeing długo wówczas nie chciał się przyznać do błędów konstrukcyjnych i wspierał go w tym ówczesny prezydent Donald Trump, podtrzymujący teorię o braku wyszkolenia pilotów.