Na początku sezonu poinformowano, że trudny był wybór spektakli do realizacji z powodu obfitości propozycji – było ich aż 600. Można tylko przypuszczać, że była przygniatająca podaż tekstów patriotycznych i polsko-rocznicowych mających się przede wszystkim wpisać w politykę obecnych władz TVP. 15 premier, które zobaczyli w mijającym sezonie widzowie poniedziałkowego Teatru TV, dowodzi, że albo poziom składanych propozycji był drastycznie niski, albo dokonano niewłaściwych wyborów.
Zmienili się widzowie
Podobnie jak w poprzednich sezonach – repertuar zdominowały przedstawienia oparte o polską literaturę, tylko dla trzech inspiracją była obca: przeciętnej niemieckiej sztuki obyczajowej „Oscar dla Emily” (reż. Kinga Dębska), słynnego „Hamleta” (reż. Michał Kotański). Ten ostatni ma w literaturze dramatycznej status szczególny – udaje się rzadko, bo reżyserzy chcą być lepsi od Szekspira i zamiast z nim współpracować próbują go sobie podporządkować – na ogół z miernym skutkiem. Tak było i w tym przypadku. Także „Igraszki z diabłem” Drdy (reż. Artur „Baron” Więcek) nie zbliżyły się poziomem do bardzo smacznego i bijącego rekordy oglądalności powtórek - spektaklu z 1980 roku zrealizowanego przez Tadeusza Lisa - pomimo znanych aktorów i bardziej współczesnego niż tamto tłumaczenie. Fakt, że przedstawienie miało ponad 700 tysięcy widzów, tłumaczyć można jedynie głodem na przedstawienie o klasie sprzed lat. Wyników satysfakcji nie zbadano, a to byłby dopiero materiał do analizy…
Dwukrotnie realizowana była klasyka polska: „W małym dworku” Witkacego (reż. Jan Englert) oraz „Zemsta” Fredry (reż. Redbad Klynstra). Obydwa spektakle były już wcześniej realizowane w Teatrze TV i w dodatku – lepiej.
Tegoroczny sezon zdominowały rocznice oraz debiutanci, którym powierzono reżyserię aż pięciu utworów. Wprawdzie większość z nich miała już wcześniej doświadczenia teatralne, ale „Hamlet” czy „Bezkrólewie” Wojciecha Tomczyka – są i dla doświadczonego realizatora stąpaniem po kruchym lodzie. I łatwo pęka – jak można było zobaczyć w przywołanych przypadkach. W przypadku sztuki Tomczyka pikanterii dodaje fakt, że to pierwsza realizacja słynnego „półkownika”, utworu, który w 2011 roku znalazł się w finale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, ale nigdy nie został wystawiony. Autor mówił, że sztuka była rodzajem odreagowania tragedii smoleńskiej, a reżyserujący ją Jerzy Machowski, który w 2010 roku był maturzystą, na pytanie „Rz”, czy skojarzyłby tekst z katastrofą smoleńską odpowiadał: „nie chcę, by to był spektakl o Smoleńsku”. Rocznicowy był też „Inny świat” Herlinga-Grudzińskiego (reż. Igor Gorzkowski) związany w setną rocznicę urodzin pisarza. Z kolei „Negocjator” (real. Jarosław Żamojda) miał uczcić 25 lat od śmierci o. Józefa Marii Bocheńskiego. Choć gwoli uczciwości – w tym przypadku scenariusz, którego autorami są Jan Parys i Jacek Suchecki powstał już 10 lat temu i widać to w jakości tekstu.
Niemal dokładnie w 100-lecie urodzin papieża premierę miało „Powołanie” - autorska sztuka Pawła Woldana, która okazała się najchętniej oglądanym przedstawieniem sezonu. Spektakl utrzymany w poetyckiej aurze, opowiadający o drodze Karola Wojtyły do kapłaństwa zgromadził rekordową liczbą 841 tysięcy widzów. Jednak oglądalność większości prezentowanych spektakli oscylowała w granicach 300 - 400 tysięcy, co może świadczyć o tym, że zmienili się widzowie Teatru TV, albo, że nie dostają tego, na co oczekują.