Chyba żaden utwór tak dobrze nie podsumowuje nastroju ostatnich odcinków "Mad Mena" jak "Space Oddity" Davida Bowiego. Serial, który można by opisać jako fantazje na temat "męskiej" literatury (począwszy od Hemingwaya do Bukowskiego) , która zostaje wtłoczona w formę serialową dobiega końca. Lata 60 się skończyły, a bogaci cynicy z Maddison Avenue, geniusze reklamy są starzy, wypaleni i zmęczeni życiem. Poszukując całą dekadę szczęścia, które nie zostało przez nich odnalezione tytułowi Mad Meni (tytuł serialu pochodzi od gry słów: Ad Men-z angielskiego to spec od reklamy), którzy sprzedawali złudne życiowe iluzje są blisko zakończenia swoich przygód. Co ciekawe Matthew Weiner - twórca serialu nie próbuje ich osądzać. Jak każdy dojrzały twórca, szanuje on swoje postacie do końca opowieści i nie bawi się w moralizatorstwo. Co sprawia, że nie mam wątpliwości, iż za tydzień zobaczymy finał serialu dekady.