Korespondencja z Brukseli
Polski polityk będzie musiał zmienić system komunikacji z polskiego na angielski, a sposób myślenia o priorytetach Unii z polskiego na europejski. W ciągu najbliższych miesięcy okaże się, jak sobie z tym radzi.
Szlifowanie języka
Tusk miał się uczyć angielskiego po trzy–cztery godziny dziennie przez ostatnie trzy miesiące. Miała mu w tym pomagać trójka lektorów: od słówek, od gramatyki i od słownictwa unijnego. Wynik pozostaje jednak pewną zagadką. Mamy tylko relację dziennikarza Henry'ego Foya, który zjadł z nim lunch w sopockiej restauracji Bar Przystań. Zapisem spotkania, zapijanego lokalną wódką Gold Wasser, jest artykuł w „Financial Times", jedyny wywiad z nowym przewodniczącym Rady. I tam Foy twierdzi, że nie ma się co obawiać o językowe zdolności Tuska, bo jego angielski jest „w porządku".
Ekipa byłego polskiego premiera próbowała jeszcze rozwiać wątpliwości, nagrywając wypowiedź Tuska dotyczącą jego życia i umieszczając klip wideo na stronie internetowej Rady Europejskiej. Ale ten filmik, mylnie (nie ma tu przecież żadnego dziennikarza) nazywany wywiadem, niczego nie dowodzi. Nie wiadomo, czy Tusk mówi od siebie czy czyta. Na pewno nie są to wypowiedzi spontaniczne. A sam 15-minutowy materiał jest wielokrotnie montowany: cięcie następuje średnio co 10 sekund. Prawdziwy test nadejdzie więc dopiero 18 grudnia. Wtedy, po pierwszym dniu unijnego szczytu, Tusk wystąpi na konferencji prasowej. I tam nie tylko odczyta przygotowaną wcześniej przemowę, ale też będzie musiał odpowiedzieć na nieuzgodnione wcześniej pytania dziennikarzy.
Nowy szef RE podkreśla, że nie znosi ideologii ani długoletnich planów