Już w lipcu ubiegłego roku PSL alarmował w Sejmie, że zboże z Ukrainy, jakie miało tranzytem przez Europę trafić do Afryki, nielegalnie zostaje w Polsce. Ludowcy żądali wprowadzenia obowiązkowej 24-godzinnej kaucji dla przewoźnika na granicy, zwracanej po wyjeździe towaru z Polski. PSL chciał wprowadzić to ustawą o ochronie polskiego rolnictwa. PiS temat zignorował – projekt utknął w zamrażarce marszałek Sejmu Elżbiety Witek.
– Dziś to sprawa na duże śledztwo – mówi nam poseł PSL Mieczysław Kasprzak. Import taniej pszenicy i kukurydzy, które miały jedynie tranzytem solidarnościowym przejechać przez Europę i od razu zostać wyeksportowane do państw Afryki, spowodował załamanie cen w kraju i w UE. Mamy magazyny zawalone zbożem – wskazuje ludowiec.
Handel na pniu
Polską pszenicę można dziś kupić po 700 zł za tonę, a na wiosnę 2022 r. kosztowała dwa razy tyle. – Mamy gigantyczną nadpodaż, bo w Polsce w ubiegłym roku był urodzaj na zboże i skupy są jej pełne. Doszedł zabójczy dla nas import z Ukrainy, którego nikt nie kontrolował i nie ograniczył. Dziś PiS chce zamknąć usta rolnikom 10 miliardami zł. To niepoważne – burzy się poseł Kasprzak.
Ile ukraińskiego zboża wjechało do Polski i tu zostało, kto je sprawdzał pod kątem jakości, wymogów fitosanitarnych, i wreszcie kto na tym zarobił – rząd do dziś nie podał.
Zdaniem Tomasza Obszańskiego, przewodniczącego NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, pociągami i ciężarówkami wjechało do nas ok. 3 miliony ton zboża z Ukrainy, a pierwsze transporty już w ubiegłym roku, przed żniwami.