Jest dziwnie. Nigdy do tej pory nie było takiej atmosfery w sądach. Nie rozmawiamy ze sobą, sędziowie wchodzą do sal rozpraw, wracają i wychodzą do domu. Unikają kontaktów, są w depresji, która wynika z braku poczucia bezpieczeństwa. A wracając do zmian, to jesteśmy nimi coraz częściej zaskakiwani. Ostatnio np. dowiedzieliśmy się, że z nową ustawą o Sądzie Najwyższym przemycono przepis, który dotyczy wszystkich sędziów powszechnych. Chodzi o pobieranie dywidend z akcji. Jeśli sędzia ma akcje, to nie może tak jak zwykły obywatel wybrać dywidendy, bo jeśli to zrobi, musi ją przeznaczyć na cele społeczne. Skorzystać ze swoich pieniędzy my, sędziowie, możemy dopiero, kiedy przejdziemy w stan spoczynku. Do tego czasu musimy je zdeponować na koncie wyznaczonym przez prezesa. Tak nie jest w innych państwach. Tu sędziów ma się za nic.
Jest szansa na poprawę nastroju w środowisku?
Przez najbliższy czas nie. Nastroje są nie najlepsze, a też nie wiem, jak długo sędziowie będą w stanie wytrzymać presję, na którą nigdy nie byli narażeni. To nie do pomyślenia, żeby obawiali się opinii publicznej, politycznej albo zastanawiali, czy minister sprawiedliwości będzie akceptował nasze wyroki, czy się za nie gniewał lub obrażał.
Nie myśli pani jednak o zmianie zawodu?
Ależ skąd. Już od liceum wiedziałam, że chcę być sędzią. Nie mam zamiaru z niczego rezygnować. ©?