Afirmatywna treść uchwały, otwierająca drogę do otrzymania zwrotu kosztów kampanii i znosząca kary związane z uprzednim odrzuceniem sprawozdania, jest obwarowana warunkami: „uchwała została podjęta wyłącznie w wyniku uwzględnienia skargi przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego i jest immanentnie i bezpośrednio powiązana z orzeczeniem, które musi pochodzić od organu będącego sądem w rozumieniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i Kodeksu wyborczego”. Przy tym PKW nie przesądza, że IKNiSP „jest sądem w rozumieniu Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i nie przesądza o skuteczności orzeczenia”.
Pytia Nadwiślańska
Uchwała miała być realizacją art. 145 § 6 Kodeksu Wyborczego, przewidującego że w wypadku uwzględnienia przez SN odwołania na odrzucenie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego, PKW „niezwłocznie postanawia o przyjęciu” tegoż sprawozdania. Zatem w ogóle nie wiadomo, czy PKW postanowiła, czy nie postanowiła o przyjęciu i nie wiadomo, czy uważa IKNiSP za sąd w rozumieniu konstytucyjnym. A nawet nie jest pewna czy to, co sama otrzymała z tej Izby – jest skutecznym orzeczeniem.
Czytaj więcej
Możliwość stwierdzenia ważności wyborów może być zagrożona - alarmuje prof. Marek Safjan, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i były sędzia Trybunału Sprawiedliwości UE.
Wieloznaczność uniemożliwia ocenę uchwały jako realizacji obowiązku ustawowego; dostarcza bowiem argumentów zarówno „za” jak i „przeciw” temu, że zrealizowała się dyspozycja art. 145 § 6 KW, że orzekał sąd konstytucyjny, a otrzymane orzeczenie jest skuteczne.
Grzechem pierworodnym uchwały jest więc, że mając coś przesądzić – nie przesądza niczego. Co gorzej, nie usunęła też zagrożenia, któremu miało (wedle intencji członków PKW) zapobiegać jej wydanie. Nie usuwa bowiem niepewności, czy w czasie nadchodzących wyborów ten, kogo dotknie niekorzystna decyzja PKW (a to może być każda z opcji politycznych!) będzie czy nie będzie powątpiewał w możliwość odwołania się do sądu mającego niekwestionowane cechy konstytucyjne. I będzie zapewne głośno eksploatował tę niepewność w narracji politycznej. To co miało być roztropnym kompromisem ujawnia więc swe kontrproduktywne oblicze. Można zapytać, czy to rozstrzygnięcie w ogóle istnieje?