Przegrał pan w ostatni piątek w Sejmie głosowanie w sprawie wyboru do Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego tak się stało?
Nie traktuję tego, co się stało, w kategoriach przegranej. Prawo i Sprawiedliwość podjęło decyzję o zgłoszeniu kandydatów w momencie, kiedy w pierwszym terminie większość sejmowa swoich propozycji nie przedstawiła. Oni sabotują Trybunał Konstytucyjny w oparciu o sejmową uchwałę. Chcą de facto ten organ sparaliżować. Mało tego, pojawiły się komentarze, że PiS także go nie uznaje za pełnoprawną instytucję, skoro nie zgłosił swoich kandydatów. Wobec tego PiS pokazał, że to nieprawda i zgłosił dwie kandydatury. Moją i prof. Artura Kotowskiego. Wobec tego, że nie mamy większości w Sejmie wynik jest jaki jest. Chcę podkreślić jednak, że uznajemy demokrację, uznajemy prawa większości sejmowej. Dlatego w pierwszym terminie nie zgłaszaliśmy kandydatów. To prawo dzisiaj mają ci, którzy mają większość zdolną do wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Czytaj więcej
Sejm nie zgodził się w piątek na wybór nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego forsowanych przez Prawo i Sprawiedliwości. Ani poseł Marek Ast, ani prof. Artur Kotowski nie trafią do sądu konstytucyjnego. W Trybunale nadal brakuje trzech sędziów.
Dlaczego więc zgłosiliście dwóch zamiast trzech kandydatów? W TK jest przecież na ten moment sporo wakatów, a chętnych na ich zapełnienie brakuje...
To jest oczywiste. Zgłaszając trójkę kandydatów znów narazilibyśmy się na zarzuty, że chcemy zawłaszczyć Trybunał Konstytucyjny. Nasze zgłoszenia mają bardziej charakter symboliczny. Wobec tego co się dzieje nie mogło zabraknąć kandydatów zgłoszonych przez klub parlamentarny Prawo i Sprawiedliwość. Szkoda, że tak się dzieje. Trybunał Konstytucyjny jest ważnym organem państwa, uregulowanym przez ustawę zasadniczą.