Jednak wcale nie jest to dzieło oczywiste, mimo że historycy sztuki używają w odniesieniu do niego określeń: wizjonerskie, olśniewające, transcendentalne. Chociaż przedstawia Matkę Boską i nowo narodzone Dzieciątko, nie jest to konwencjonalna scena biblijna tradycyjnie wyobrażająca też Józefa, trzodę, czy królów oddających pokłon boskiemu Dziecięciu. Narodziny Chrystusa ukazane zostały w scenerii mrocznego leśnego pustkowia. No i nie ma stajenki. Rachel Campbell – Johnston, krytyk sztuki z „The Times" zwraca uwagę na klimat obrazu – rodem z okrutnych i mrocznych baśni braci Grimm.
Zrealizowany przez BBC film bardzo interesująco przedstawia skomplikowane dzieje obrazu, począwszy od jego genezy i narodzin we Florencji, aż po dzień dzisiejszy. Jest to historia przedstawiona tak frapująco, że ze wszechmiar staje się zrozumiałe zdanie – im więcej wiesz, tym więcej widzisz.
Obraz powstał na zamówienie Cosmy Medyceusza, niezwykle bogatego bankiera, obawiającego się, że jego majątek stanie się przyczyną potępienia. Nie pomnażało też spokoju jego sumienia posiadanie dziecka ze służącą. Ale był do tego osobą szczerze wierzącą i postanowił pokutować za grzechy wznosząc pałace i płacąc za obrazy. Wybudował też w swoim pałacu pierwszą w całej Italii domową kaplicę. Obraz Lippiego miał się znaleźć w ołtarzu, stając jego najważniejszą częścią. I skłaniać do rozmyślań.
Obraz Lippiego stał się natchnieniem dla Michała Anioła i Leonarda da Vinci. Bardzo często był kopiowany, tak się podobał i wtedy okazywało się jak głęboko przemyślana i natchniona jest to kompozycja.
Życie autora obrazu, Filippo Lippiego, było ponoć nie mniej zadziwiające niż jego sztuka. Ów zakonnik karmelita doznawał pokus cielesnych, a co więcej – ponoć często im ulegał. I miał burzliwe życie, z uwodzeniem o 30 lat młodszych mniszek – włącznie. Do pewnego stopnia to zrozumiałe, bo zakonnikiem stał się niejako przez przypadek - do klasztoru został oddany jako ośmiolatek. Mając lat 30 opuścił go i zaczął utrzymywać się z malowania, chociaż pozostał zakonnikiem. Na obrazie twarz Matki Boskiej nosi rysy jego kochanki Lukrecji, także matki jego dzieci.