Recep Tayyip Erdogan rozpoczyna swoją nową grę z Zachodem, a metodą raz jeszcze jest dociskanie państw Unii Europejskiej wizją najazdu uchodźców. Premier Turcji w ostatnim czasie powrócił do starych rewizjonistycznych tonów, z których najgłośniejszy brzmi prosto i zrozumiale: zadaniem Turków jest odbudować wielkie Imperium Osmańskie, a nie cieszyć się granicami ustalonymi po I wojnie światowej. To niejedyny sygnał płynący z Ankary, który powinien stanowić światło alarmowe dla państw Unii Europejskiej i szczerzej, Zachodu.
I nie chodzi tylko o polityczne romanse władz tureckich z Moskwą. Władze tureckie prowadzą ofensywę przeciw wojskom Baszszara al-Asada w syryjskim Idlibie, jednocześnie oświadczyły, że nie będą już zatrzymywać na terytorium Turcji syryjskich uchodźców. Konserwatywnemu premierowi Grecji Kyriakosowi Micotakisowi nie pozostało nic innego, jak ogłosić, że Grecja będzie broniła zewnętrznej granicy UE i ostrzec uchodźców przed próbami nielegalnego, a szczególnie siłowego przekraczania granicy. Z jednej strony władze greckie zorganizowały manewry pokazujące pełną gotowość do obrony przed uchodźcami, z drugiej mieszkańcy Lesbos spalili pusty ośrodek dla uchodźców, żeby zademonstrować bezwzględne wsparcie dla greckich władz.
Syryjski imigrant zmarł od kul greckiej straży granicznej, dziecko utonęło, wypadając z pontonu. Opinią publiczną Zachodu niebawem rządzić będą tragiczne obrazki. Turecki przywódca doskonale rozumie mechanizmy zachodniej demokracji. Wpuszczenie uchodźców do UE to szansa na wielką awanturę. Wystarczy tylko, żeby media przez kilka dni pokazywały obrazki z granicy, a zaczną się ostre spięcia pomiędzy państwami członkowskimi oraz gorące dyskusje wewnętrzne praktycznie w każdym z państw, których tematem będzie, jak postępować z uchodźcami. W krajach unijnych, w których trwają kampanie wyborcze, jak prezydencka w Polsce, niebawem może się okazać, że temat uchodźców jest jednym z najgorętszych.
Najważniejsze figury unijne (szefowie Komisji Europejskiej, Rady i PE) wybierają się do Grecji, żeby demonstrować, że Unia nie zostawia Grecji wobec tak fatalnego położenia, skazanej na naciski premiera Turcji. Polityka.
Druga sprawa, która staje się problemem w skali Unii, to koronawirus. Panika wdarła się do kilku poważnych krajów. Sytuacja we Włoszech jest niestabilna – szczególnie na północy. Włochy od lata są pogrążone w praktycznie permanentnym kryzysie, który zresztą jest widoczny gołym okiem poza głównymi turystycznymi centrami Italii. A to właśnie turystyka stanowi jedną z najważniejszych gałęzi włoskiej gospodarki. Skutki strachu przez chińskim wirusem przede wszystkim uderzają w turystykę. Ten strach pojawia się też jako jeden z głównych problemów we Francji. Wedle danych ministerstwa zdrowia wirus został potwierdzony w 12 z 13 francuskich regionów. Zarażonych jest 130 osób, z czego trzy zmarły. Prezydent Francji odwołuje zagraniczne spotkania, zamykane są najważniejsze muzea jak Luwr, odwoływane imprezy i większe zgromadzenia.