Poparcie dla Andrzeja Dudy nie wiąże się z nagłym wzrostem popularności wizji świata prezentowanej przez PiS. To głosy rozczarowania rządami platformy PO, kolejnymi aferami, nierozwiązanymi sprawami, podejrzeniami o kradzieże, skorumpowanymi politykami i podsłuchami ujawniającymi równoległą rzeczywistość, jaka rozgrywała się od kilku lat na najwyższych stanowiskach. Powtórzę po raz kolejny, takie przypadłości cechują praktycznie wszystkie rządy, próżno szukać ze strony Prawa i Sprawiedliwości szeregów tych jedynie prawych i sprawiedliwych, jednak poparcie dla Dudy miało obecnie podłoże inne.
Wraca nowe
Nowy prezydent nadszedł w czasach, gdy informacje dla ludzi chcących politycznie być na czasie, przenosi internet. Media społecznościowe pokazywały podczas niespodziewanie przedłużonej ciszy wyborczej, że i tak można dowiedzieć się między wierszami informacji, na podanie których trzeba było czekać do 22:30. Użytkownicy na Twitterze wylewali z siebie potoki „komentarzy" i „wrażeń" na gorąco wobec zwycięstwa Andrzeja Dudy. Specjalnie używam cudzysłowów, ponieważ komentowanie na Twitterze w jego do bólu krótkiej formie 140 znaków przypomina bełkot. Posty mają być króciutkie, dlatego każdy sili się na bycie tym jedynie mądrym, oświeconym, wręcz mesjanistycznym. Twitter losowo dobierają większość obserwowanych i aktywnych politycznych komentatorów z polskich mediów oferował na oko 47 różnych Pytii i z 24 mędrców o sile przewidywania lepszym niż słynny inwestor Warren Buffet zwany wyrocznią z Omaha.
Wśród lawiny tweetów obraz wyłaniał się prosty: „lisy i karolaki mogą się pakować". Dla osób, które otwarcie opowiadały się za odchodzącym prezydentem i ostrzegały przed fanatyzmem płynącym z przekazu (zarówno dosłownego jak i niewerbalnego) środowisk PiSu, 22:30 w minioną niedzielę miała oznaczać koniec epoki. Od tej pory lepiej byłoby już szukać nowej roboty, najlepiej fizycznej, źle płatnej (wolontariat albo płatny staż byłby idealny. Płatny oczywiście przez stażystę) i pozbawiającej dotychczasowego wpływu na media. Te z kolei miałyby stać się jedyne słuszne, wreszcie prawdziwe oraz pokrzepiające serca.
Między postami
Tyle właśnie idzie w parze z hasłami, wedle których Andrzej Duda będzie prezydentem wszystkich Polaków. Człowiekiem, który wreszcie uniezależnił się od nieśmiertelnego Prezesa, Jarosława Kaczyńskiego, który gdzieś z tylnego siedzenia miałby sterować biegiem wydarzeń. Być może nowy prezydent uwierzy w swoje możliwości i będzie chciał wykorzystać zdobyty kapitał polityczny, ale nikomu przed nim jeszcze się to dziwnym zrządzeniem losu nie udało. Duda być może chciałby być dobry dla wszystkich, ale jego twarz bardziej kojarzy się z ukrywaną pogardą, którą nie tylko przypudrowano przed wejściem na antenę lecz także starannie zasłonięto radami specjalistów od wizerunku. Być może w obecnych, Twitterowych czasach, w których nawet ustawowo zarządzana cisza wyborcza jest do obejścia w banalny sposób, prezydent będzie musiał liczyć się z każdym krokiem i słowem. Jednak z lawiny społecznościowego komentowania i tak wciąż wychodzi chęć rozliczania i piętnowania tych, co byli, za to, co złe i niewłaściwe.
Prezydent-elekt po wygranych wyborach ponownie rozdawał kawę Warszawiakom w metrze Centrum, jednak nie dajmy się tak łatwo poczuciu, że wszystko jest w porządku. Dopóki nie uda się zapanować nad niepotrzebnymi emocjami, które w czasach nowych mediów wciąż przybierają stare, sprawdzone formy dążące do najszybszego palenia na stosach, żadna zmiana nie nadejdzie.