Wiele wskazuje na to, że Niemcy i Polska starały się sprawę zamieść pod dywan. Gdy wydany został nakaz zatrzymania mieszkającego pod Warszawą jednego z członków ukraińskiej grupy płetwonurków, którzy we wrześniu 2022 roku mieli wysadzić gazociąg Nord Stream 1 i 2, polskie władze pozwoliły podejrzanemu wymknąć się do Ukrainy. Wszystko pod pozorem, że niemieckie władze nie wprowadziły na czas jego nazwiska do systemu identyfikacji przyjezdnych strefy Schengen. Jednak obszerne doniesienia „Wall Street Journal” i „Süddeutsche Zeitung” ponownie rozpętały dyskusję o odpowiedzialności za zniszczenie kluczowej infrastruktury energetycznej łączącej Rosję i Niemcy.
Nawet Emmanuel Macron uważał Nord Stream 2 za poważny błąd
Obie gazety sugerują, że chodziło o akcję przeprowadzoną przez Ukraińców nie bez wsparcia zachodnich aliantów. To logiczny wywód. W interesie Kijowa leży przecież, aby już nigdy więcej Niemcy masowo nie kupowali taniego rosyjskiego gazu, co dało w przeszłości Putinowi środki na przeprowadzenie ukraińskiej ofensywy. Nord Stream był też ucieleśnieniem polityki utrzymywania relacji między Berlinem a Moskwą ponad głowami państw demokratycznych leżących między tymi krajami, w tym Polski, Ukrainy i krajów bałtyckich. Opierał się na całkowicie mylnym, w szczególności po zajęciu przez Rosję Krymu, założeniu, że bliskie relacje gospodarcze odwiodą Putina od prowadzenia podbojów, bo zbyt drogo by go kosztowało zerwanie z Zachodem.
Czytaj więcej
Komentarze Donalda Tuska i Jacka Siewiery pokazują, że mimo silnego politycznego sporu wewnętrznego Polska nie da się podzielić w sprawie bezpieczeństwa ani sojuszu z Ukrainą.
W niedawnym wywiadzie dla „Economista” nawet najbliższy sojusznik Niemiec, jakim jest Emmanuel Macron, zdradza, że był stanowczo przeciwny idei rozbudowy gazociągu w postaci Nord Stream 2, ale w końcu to zaakceptował w zamian za aprobatę Berlina dla rozbudowy francuskiej energetyki jądrowej. Angela Merkel uwierzyła wtedy, że na trwałe ma zapewniony jeden z trzech, obok masowego eksportu do autorytarnych Chin oraz jazdy na gapę w NATO, silników niemieckiego „cudu gospodarczego”.
August Hanning, szef niemieckiej agencji wywiadu BND w latach 1998–2005, powiedział dziennikowi „Die Welt”, że ukraińska akcja nie miałaby szans powodzenia bez wsparcia logistycznego Polski. Teza wydaje się rozsądna, ale jej ujawnienie przez profesjonalnego szpiega jest poważnym błędem. „Do wszystkich inicjatorów i patronów Nord Stream 1 i 2. Jedyną rzeczą, którą dziś powinniście zrobić, to przeprosić i siedzieć cicho” – napisał wprost na platformie X Donald Tusk.