Przedstawiając na forum Unii Europejskiej postulat wspólnego finansowania ochrony granic i przestrzeni powietrznej, Polska, Litwa, Łotwa i Estonia sprawdzają realną gotowość Europy do odgrywania większej roli w polityce bezpieczeństwa. Losy tej pilotażowej inicjatywy nie są probierzem abstrakcyjnej „pozycji Polski w Europie”, ale mogą nam powiedzieć wiele prawdy o gotowości państw członkowskich UE do realnego wzmocnienia Europy w bezpieczeństwie. Dojrzałe, pozbawione kompleksów narody skupiają się na swoich racjach, nie postrzeganiu. Jeśli racja np. Francji jest przez kogoś, np. Europę, odrzucana, to dla Francuza świadczy to o Europie, nie o Francji. Tak też powinniśmy patrzeć na aktualne niemieckie „nie”.
Czytaj więcej
Wydarzenia i rozterki ostatnich lat I wojny światowej ilustrują zaskakująco wiele dzisiejszych dylematów Polski, Europy i Ameryki.
Nowy rząd Francji będzie sparaliżowany w sprawie bezpieczeństwa
Doświadczenie rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie przyniosło w Europie i w szerszej rodzinie państw Zachodu niespotykane zbliżenie postrzegania zagrożeń bezpieczeństwa. Nagle odnotowano, że „Polska miała rację w sprawie Rosji”. Retoryka wiecznie „rozumiejącego Rosję” pseudorealizmu ustąpiła europejskiej jedności w obronie wartości zaatakowanych przez Rosję. Za zmianą narracji w sprawie bezpieczeństwa poszły czyny – bezprecedensowe sankcje i pomoc militarna walczącej Ukrainie, finansowana nie tylko przez państwa (39 mld euro), ale także wprost przez UE. Sam Europejski Instrument na rzecz Pokoju to dziś 11,1 mld euro. Ta zmiana jest obiecująca. Jednak aby Europa wzmocniła nasze bezpieczeństwo, to doraźne działania muszą wytyczyć drogę do zmiany systemowej. Polska słusznie sprzeciwiała się mglistej idei „autonomizacji” Europy, szczególnie gdy prowadziło to do szkodliwej konkurencji z NATO. Nie znaczy to, że Europa nie może i nie powinna robić więcej w sprawie bezpieczeństwa. Oczekują tego – choć w inny retorycznie sposób – oba nurty polityki USA. Dziś wiemy, że wojna to także wyzwanie gospodarcze i przemysłowe, gdzie UE ma liczne kompetencje i instrumenty działania. Pierwszy test, czyli reakcja na polsko-bałtycką propozycję finansowego wsparcia działań w obszarze bezpieczeństwa w naszym regionie, nie przebiegł jednak zadowalająco. Bezpośrednio po brukselskim szczycie kanclerz Olaf Scholz obsadził się w mało europejskiej roli: „Czy chcę zaakceptować, że emitujemy obligacje, tj. euroobligacje w celu finansowania zbrojeń? Odpowiadam – nie. Czy chciałbym zaproponować, aby krajowe budżety obronne były refinansowane z budżetu Unii Europejskiej? Odpowiadam – nie”. Takie samo stanowisko podziela reszta sceny politycznej RFN, szczególnie koalicyjna FDP i przygotowująca się do władzy CDU/CSU. Nowy rząd Francji będzie w najlepszym przypadku sparaliżowany w tej sprawie. A trzeba pamiętać, że ta stanowcza reakcja dotyczy relatywnie małego programu o wartości ok. 2,5 mld euro, realizowanego w najbardziej zapalnym punkcie zewnętrznej granicy UE, nie tylko Polski.
Pilotaż Donalda Tuska
Nie należy traktować tego „pilotażu” jako coś rozstrzygającego dla przyszłej roli UE w bezpieczeństwie. Byłoby to przedwczesne. Polska ma wszelkie argumenty, by podtrzymywać swoje oczekiwania w tej sprawie i czekać na reakcję tych państw, które przywykły do roli wyroczni w sprawie tego, co znaczy „być europejskim”. Niech więc sprecyzują swoje stanowisko. Realnym momentem prawdy będzie projekt wieloletniego budżetu UE (WRF) na lata 2028–2035, który poznamy w pierwszej połowie 2025 roku, w czasie polskiej prezydencji. Jeśli powtórzą się błędy poprzedniego projektu WRF, gdzie proponowano wzrost środków na fundusz obronny (EDF) bez jakichkolwiek gwarancji przepływu tych pieniędzy do naszej części Europy, przy cięciach polityki spójności, wynik będzie ten sam. Fundusz będzie ograniczany. Nie mniej poważnym błędem byłoby też trzymanie się dotychczasowej skali budżetu (1 proc. PKB UE) przy tak poważnych nowych wyzwaniach. Aby wiarygodnie wystąpić w debacie budżetowej, która zacznie się za chwilę, Polska powinna mieć zdolność – krajowy konsensus – do prezentowania architektury dużego budżetu UE. Bez poszerzenia zasobów UE każdy nowy projekt będzie finansowany kosztem polityki spójności, której Polska jest głównym beneficjentem. Jeśli ten ruch ma się jednak nie powieść – na co wskazuje reakcja na „pilotaż” Donalda Tuska – to niech inni wyjaśnią, dlaczego nie chcą unijnej roli w bezpieczeństwie. Tylko wtedy – proponując realne metody finansowania – będziemy też mogli ewentualnie rozliczać UE i wybrane stolice z braku działań. Próby rozliczania Europy przez polityków ostentacyjnie sprzeciwiających się wszelkim planom wzmocnienia finansowania UE budzą tylko politowanie.
Czytaj więcej
Wraz z bogaceniem się, rozwojem naszej gospodarki, ale także rosnącą złożonością świata unijna rozgrywka staje się dla Polski coraz bardziej skomplikowana. Tym samym stare zdolności i nawyki przestają wystarczać.