Wybranie 460 posłów i 100 senatorów – przed takim wyborem staną Polki i Polacy 15 października. Zdawać by się mogło, że to nic prostszego wybrać z blisko 38-milionowego społeczeństwa prawie 600 ludzi reprezentujących naród – esencja demokracji.
Od momentu ogłoszenia przez prezydenta Andrzeja Dudę terminu wyborów parlamentarnych, poszczególne, konstytuujące się powoli, komitety wyborcze przedstawiają listy ze swoimi kandydatami. Od dwóch tygodni jesteśmy zalewani w internecie kolejnymi nazwiskami, numerami okręgów wyborczych, hasłami niesionymi na sztandarach przez polityków. Polityka niby na poważnie, a można mieć wrażenie, że jesteśmy świadkami jednego wielkiego happeningu, czegoś w rodzaju karnawału niepolityki.
Nie szukać logiki
Jest wielkim paradoksem, że akurat kampania wyborcza (przynajmniej ta oficjalna) wymyka się wszystkim regułom codzienności, jest niejako poza polityką, dzieje się gdzieś indziej – tylko czekać, aż politycy pojawią się w komunikacji zbiorowej, wszak na co dzień, a nie od święta i kampanii, chcą być blisko ludzi. Temu okresowi towarzyszy jeszcze większe wzmożenie emocjonalne – wszak politycy szukają tej kluczowej emocji, która przeważy szalę zwycięstwa na ich stronę. Więcej, politycy bardzo chcą, aby wyborcy na tę krótką chwilę kampanii wyborczej zapomnieli wszystko to, co złe, a pamiętali tylko to, co dobre. Ukrywanie wad, uwypuklanie zalet – i tak do 15 października.
Czytaj więcej
Szczególnie trzy nazwiska, które pojawią się na listach KO, wzbudziły sensację: Michała Kołodziejczaka, Bogusława Wołoszańskiego i Romana Giertycha. Pierwsze w oczywisty sposób wspomoże KO, drugie jest niezrozumiałe, a trzecie prawie na pewno zaszkodzi.
Tym większy uśmiech (politowania) budzą politycy, którzy zmieniają barwy politycznej częściej niż studenci mieszkania, a piłkarze kluby piłkarskie. Transfery w polityce rzadko kiedy mają jakąś logikę – chęć utrzymania się w systemie jest silniejsza niż koherencja przekonań i wartości. Poseł Michał Wypij w 2019 roku startował z listy PiS, w 2023 wystartuje z listy KO. Michał Kołodziejczak podpisywał sojusze z bodajże wszystkimi, aby ostatecznie wylądować na listach KO; posłanka Hanna Gill-Piątek swoimi transferami zaraz dorówna wybitnemu w tej dziedzinie posłowi Jackowi Żalkowi; o zmianach politycznych barw posłanki Moniki Pałowskiej nie wspominając.