Listy wyborcze KO są co najmniej tak autorsko układane przez Donalda Tuska, jak listy PiS będą dyktatorsko konstruowane przez Jarosława Kaczyńskiego. Politycy KO są zaskakiwani przez swego przewodniczącego kolejnymi dziwnymi nominacjami i nawet tego nie ukrywają. Sukces tej listy będzie zatem w znaczącej mierze sukcesem osobistym byłego szefa Rady Europejskiej. Jej porażka także.
Szczególnie trzy nazwiska, które pojawią się na listach KO, wzbudziły sensację: Michała Kołodziejczaka, Bogusława Wołoszańskiego i Romana Giertycha. Pierwsze w oczywisty sposób wspomoże KO, drugie jest niezrozumiałe, a trzecie prawie na pewno zaszkodzi.
Opłacalny układ
Zacznijmy od lidera Agrounii – to bardzo dobra decyzja, bo otwiera KO na „kraj za miastem”, w którym partia Tuska od dawna przegrywała z PiS. Jeśli ten mariaż jest dla kogoś ryzykowny, to raczej dla Kołodziejczaka (który traci atrakcyjność antysystemowca), a nie dla Tuska. Oczywiście, może zdarzyć się i tak, że ten pierwszy po objęciu mandatu zacznie grać na siebie i poprze PiS, ale jest to o wiele mniej prawdopodobne niż to, że KO dzięki niemu zyska 1–2 procent w skali całego kraju. To zaś oznacza 5–10 mandatów dla ugrupowania Tuska (i wcale nie będą to działacze Agrounii). Opłacalny układ.
Czytaj więcej
Nowe nazwiska na listach PO wzmacniają pozycję Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska jako lider...
Co do Wołoszańskiego, to jest to po prostu decyzja niezrozumiała, bo nie przynosi on ze sobą żadnej wartości dodanej. Trudno domyślić się, jakich nowych wyborców miałby on przynieść na tacy Tuskowi – miłośników historii, widzów programów wojskowych? Natomiast za autorem „Sensacji XX wieku” ciągnie się sprawa jego współpracy ze służbami specjalnymi PRL. On sam uznał, że to kwestia zamknięta, ale na szczęście nie byli donosiciele SB o tym decydują. W latach 80. XX w. Wołoszański tajnie współpracował z komunistycznym wywiadem i jest to udowodnione. Bagatelizowanie tej kwestii niczego nie da. A już „rzucenie” go do okręgu, w którym kandyduje Antoni Macierewicz (czyli dawny działacz antykomunistycznej opozycji w PRL), zdaje się potwierdzać narrację PiS o tym, że partia Kaczyńskiego reprezentuje obóz patriotyczny, a PO obóz zdrady narodowej. Czy aby na pewno o wzmocnienie tego wrażenia mogło chodzić Tuskowi?