Ewa Kopacz próbuje uciec do przodu

O tym, że platformerski domek z kart rozpada się w błyskawicznym tempie, wiadomo było już od pierwszych dni po wyborach prezydenckich.

Aktualizacja: 11.06.2015 08:02 Publikacja: 10.06.2015 23:05

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa

Jednak mimo głębokiej świadomości kryzysu liderzy rządzącego ugrupowania zachowywali się jak sparaliżowani. Przyczyny są oczywiste. Z jednej strony szok po porażce Bronisława Komorowskiego, z drugiej bezradność wobec ewidentnego kryzysu przywództwa. Do tego brak scenariuszy na wypadek porażki, a nawet chwilowy zanik instynktu samozachowawczego. Triumfujące Prawo i Sprawiedliwość oraz eksplozja poparcia dla kandydatów (i ugrupowań) antysystemowych, a pośrodku Platforma Obywatelska bez krztyny pomysłu na przetrwanie.

Ewidentnie potrzebne było katharsis, choć może lepszym słowem jest „otrzeźwienie". To ostatnie przyszło z akcją na Facebooku Zbigniewa Stonogi. Działając trochę na szkodę państwa polskiego, okazał się tym dzieckiem z bajki Andersena, które krzyknęło: „Król jest nagi". W istocie nikt się nie spodziewał, że Ewa Kopacz będzie miała coś ważnego do powiedzenia, ale w środę zabrała głos, jakby przypominając sobie o odpowiedzialności zarówno za swoją partię, jak i państwo.

Dymisje w rządzie, zapowiedź nieprzyjęcia sprawozdania prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, informacja o wymuszonej przez liderkę PO rezygnacji marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego, na koniec przeprosiny za błędy Platformy to niespodziewanie mocne uderzenie się w piersi. Ewa Kopacz wreszcie zrozumiała, że „ofiary" podsłuchów nie tylko są obciążeniem wizerunkowym dla rządzących, ale też mogą mieć pobrudzone ręce.

Swoją drogą ciekawe, czy to tylko głęboka rysa na solidarności klasy politycznej czy zapowiedź oczyszczających postępowań karnych. Wyartykułowana przez panią premier nadzieja, że afera podsłuchowa zostanie przez prokuraturę pod nowym kierownictwem wyjaśniona, otwiera chyba w tej sprawie nowe scenariusze.

Czy Ewa Kopacz zachowała się niestandardowo? Tu już mam wątpliwości. Po raz kolejny okazała się wierną uczennicą Donalda Tuska, który wielokrotnie ratował kryzysy polityczne błyskawicznymi dymisjami ministrów i szybką rekonstrukcją rządu.

Czy Ewie Kopacz się to powiedzie? W tej kwestii moje wątpliwości są jeszcze większe. Bowiem dzisiejsza Polska nie jest już krajem dnia poprzedniego. Polityka nie jest już spolaryzowana na linii Platforma–PiS. Na scenie są nowi gracze. Uaktywnił się nowy elektorat. Rozbudzono nowe nadzieje. Degrengolada w sferze rządzących jest aż nazbyt oczywista. Pani premier jest nie tylko częścią, ale symbolem tego systemu i może się okazać, że usunięcie skompromitowanych kolegów z rządu to za mało. Możliwe, że wystarczy, by w jesiennych wyborach weszli z list PO okupujący jedynki „pewniacy", jednak całkiem prawdopodobne, że do tego, by uratować siłę polityczną partii, potrzebna by była również zmiana na stanowisku szefa rządu.

Przewidując wypadki, jakie nastąpią w najbliższych dniach, nie wykluczam takiego scenariusza. Nie wykluczam również kryzysu w koalicji PO–PSL. Wiele znaków wskazuje na to, że jest to możliwe. I nie wykluczam na koniec również mocniejszego zaangażowania w tę sprawę prezydenta Komorowskiego, który jako głowa państwa ma polityczny obowiązek zapanowania nad chaosem w państwie. A czy go naprawdę doświadczamy, dowiemy się już w najbliższych dniach.

Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa